- Widzę poprawę w naszej grze. Graliśmy bardziej agresywnie, ale nie ustrzegliśmy się błędu, po którym straciliśmy bramkę - mówił załamany golkiper Cracovii. - Na nasze nieszczęście Wisła wykorzystała jedną ze swoich dwóch setek. Boli bardzo, bo chłopaki walczą, tracą zdrowie i nic z tego nie mają. To jest najgorsze, bo nie potrafimy się zebrać na 4-5 ostatnich minut, bo jeśli nie można wygrać, to trzeba zrobić wszystko, żeby nie stracić bramki dodaje "Wąski".
To był pierwszy mecz Cracovii pod wodzą nowego trenera, Jurija Szatałowa. - Trener miał niewielu czasu, bo pracujemy wspólnie dopiero od czterech dni. Mógł poprawić tylko coś w sferze mentalnej, ale nie jest też tak, że graliśmy bardzo źle, bo skoro Wisła nie może sobie stworzyć sytuacji przez 45 minut, to tylko można przyklasnąć naszej drużynie. Natomiast nie było konsekwencji do końca. To straszny ból. Nie dość, że derby, że potrzebujemy punktów, to jeszcze na własnym stadionie tracimy bramkę w 95. minucie - opowiada Cabaj.
Wisła mogła objąć prowadzenie już przed przerwą, ale po świetnym podaniu Andraża Kirma z lewej strony boiska i strzale Pawła Brożka, Cabaj zdołał odbić piłkę. Niemal w bliźniaczej akcji w 95. minucie Boukhari uderzył już nie do obrony. - Popełniliśmy tylko te dwa błędy w obronie, po których padł gol i w 45. minucie, kiedy udało się obronić. Nowy trener wymaga od nas czegoś innego. Mam nadzieję, że będzie konsekwenty i nauczy nas kryć. Ten, który wrzuca piłkę, nie ma prawa tego zrobić tak swobodnie. Trener przestrzega, że w polu karnym mamy być "koszulka w koszulkę". Jeśli tak podejdziemy do sprawy, to ok. Możemy stracić bramkę, bo napastnik rywali będzie szybszy od naszego obrońcy, ale nie może być tak, że rywal sam wchodzi w pole karne. To jest sytuacja treningowa, że ktoś wchodzi nieatakowany i strzela bramkę - kiwa głową Cabaj.
Z każdą kolejką sytuacja Cracovii robi się coraz bardziej dramatyczna. Ekipa z Kałuży 1 po 12 meczach ma na koncie ledwie 4 punkty. To sytuacja niespotykana w lidze od bardzo dawna. - Każdy punkt jest nam potrzebny. Kiedy jednak nie udaje nam się wykorzystać sytuacji, to nie możemy dać się zaskoczyć Wiśle. Sami nie zdobyliśmy punktu, a daliśmy 3 Wiśle. Co można zrobić w takiej sytuacji? Można siąść i płakać, ale trzeba się pozbierać, jak najszybciej - mówi 30-letni bramkarz.
- To prawda, że w derbach taka porażka boli podwójnie. Kibice mówili, że zagraliśmy dobrze i to są słowa otuchy, ale nic nam to nie daje, bo znamy swoją sytuację... Wygrać z Wisłą, a chociaż nie przegrać, to jest coś. Tym bardziej, że ostatnio udawało nam się coś zrobić z tą Wisłą. Oni mieli niefart pół roku temu, teraz nas to dotknęło - puentuje Cabaj.