Kaniecki zamiast Mielcarza czyli niespodzianka w bramce Widzewa

Nie Maciej Mielcarz, a Bartosz Kaniecki pojawił się w bramce Widzewa Łódź w meczu z KGHM Zagłębiem Lubin. - O tym, że zagram dowiedziałem się dzień przed meczem. Trener bramkarzy wspomniał mi o tym - mówił golkiper w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl.

Maciej Mielcarz ostatnio nie cieszył się dobrą opinią wśród fanów Widzewa Łódź. Golkiperowi zdarzało się popełniać błędy, które później decydowały o wyniku spotkania. W meczu z KGHM Zagłębiem Lubin sztab łodzian zdecydował się zaryzykować i postawił na urodzonego w 1988 roku Bartosza Kanieckiego. Dla tego zawodnika był to pierwszy występ w ekstraklasie w tym sezonie. - O tym, że zagram podstawowej jedenastce dowiedziałem się dzień przed meczem. Trener bramkarzy wspomniał mi o tym. Przygotowałem się psychicznie i wyszedłem w pierwszym składzie - mówił bramkarz po meczu w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl.

Widzew spotkanie przegrał 0:1. Bramka nie obciąża jednak konta Kanieckiego, bowiem Dawid Plizga popisał się świetnym uderzeniem z rzutu wolnego. - Gdyby piłka nie odbiła się od słupka to może bym ją sięgnął, a tak ciężko było cokolwiek zrobić. Tym bardziej, że chyba z siedmiu zawodników stało w murze, ja dopiero futbolówkę zobaczyłem, kiedy ona była nad nimi, także czas reakcji był skrócony o te osiem metrów. Piłka leciała sobie, a ja jej nie widziałem - opisywał sytuację w której lubinianie objęli prowadzenie, którego nie oddali do końcowego gwizdka sędziego.

Sam zawodnik nie chciał jednak siebie oceniać. - Przegraliśmy mecz i to jest najważniejsze. Jak ja mogę siebie oceniać... W sumie przy stracie bramki ciężko było cokolwiek zrobić, ale liczy się zespół i teraz Zagłębie wyprzedza nas o jeden punkt. My zamiast piąć się do góry spadamy na dół - mówił zawodnik klubu z Łodzi.

Spotkanie w Lubinie nie należało do najprzyjemniejszych. Kibice Miedziowych zirytowani postawą swoich zawodników w derbach ze Śląskiem Wrocław nie dopingowali, a tylko raz na jakiś czas wyrażali swoją opinię o piłkarzach i działaczach. Widzewowi także "oberwało" się od swoich kibiców. - Nie pierwszy raz i pewnie nie ostatni. Moim zdaniem to są najlepsi kibice w Polsce i też mają swoje racje. Jeżdżą za nami tyle kilometrów, a tutaj daliśmy ciała - powiedział bramkarz w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl.

Łodzianie po dobrym początku sezonu teraz przegrali kolejne ligowe spotkanie i są coraz niżej w ligowej tabeli. Co jest przyczyną słabszej formy beniaminka ekstraklasy? - Bardzo trudne pytanie. Nie mam pojęcia co odpowiedzieć. Być może potrzeba takiego meczu na przełamanie? Zagramy teraz z Cracovią u siebie, oni za dużo punktów też nie mają. Ten mecz będziemy musieli wygrać, jak nie zwyciężymy to już nie chcę myśleć co będzie. Patrzymy do przodu, za tydzień zagramy kolejne spotkanie i chcemy je wygrać oraz piąć się w górę tabeli tak jak Zagłębie - stwierdził Kaniecki.

Piątkowy pojedynek wcale nie musiał się zakończyć porażką piłkarzy z Alei Marszałka Piłsudskiego, bowiem już w doliczonym czasie gry, w ostatnich sekundach spotkania, Darvydas Sernas trafił w słupek. - Przy strzale zawodnika Zagłębia piłka odbiła się od tego samego słupka, tylko u nich od wewnętrznej strony, u nas od zewnętrznej. Taka jest różnica, że nie ma remisu tylko jest przegrana - żałował nasz rozmówca.

Źródło artykułu: