Gwizdy, wyzwiska
Już przed meczem kibice Zagłębia przygotowywali się do "przyjęcia" swoich piłkarzy po pojedynku ze Śląskiem Wrocław, który ich zdaniem odpuścili i przegrali bez walki. Gdy obie "jedenastki" pojawiły się na murawie, przywitały ich przeraźliwe gwizdy. Po chwili w kierunku zawodników Miedziowych powędrowały wyzwiska. Fani lubinian nie dopingowali przez całe spotkanie, a zdumienie wśród dziennikarzy wywołała sytuacja z 14. minuty, kiedy pięknym strzałem z rzutu wolnego popisał się Dawid Plizga. Zawodnik Zagłębia zdobył bramkę, a tymczasem kibice krzyczeli po co go strzelają skoro i tak "spierd…". Po spotkaniu gracze Miedziowych chcieli podziękować im za doping, wsparcie (?), a w zamian zostali wygwizdani. - Byliśmy przygotowani na niemiłe przyjęcie - wspomniał Plizga. Fani Widzewa aż tak ostrzy nie byli, chociaż w pewnym momencie też nie wytrzymali.
"Nie odpuścimy dopóki was nie pogonimy"
Także takie hasło krzyczeli kibice Zagłębia. Dostało się nie tylko piłkarzom, ale i prezesowi Jerzemu Kozińskiemu. Fani domagają się natychmiastowego ustąpienia z zajmowanej funkcji. Obwiniają go m.in. za transfery, styl gry zespołu, miejsce w tabeli. Napisali nawet list do prezesa właściciela Zagłębia, a więc KGHM-u, z prośbą o podjęcie działań. W drugiej połowie wyciągnęli również białe chusteczki, żegnając w ten sposób prezesa. Przy wjeździe na stadion wywiesili sporych rozmiarów transparent "wyganiający" Kozińskiego oraz Bogusława Grabonia, prezesa rady nadzorczej.
Wściekły Ben Radhia
Komiczna - z perspektywy trybun - miała miejsce sytuacja w drugiej połowie meczu. Ben Radhia, zawodnik Widzewa, musiał skorzystać z pomocy sztabu medycznego swojego zespołu. Zgodnie z regulaminem musiał na chwilę opuścić boisko. Gdy jednak chciał wrócić… zaczął się problem. Tunezyjczyk początkowo spokojnie pokazywał Marcinowi Borskiemu, że może już wejść z powrotem na boisko. Jednak arbiter nie zwracał na niego uwagę. Dodatkowo sędzia techniczny stał bardzo blisko Radhi i gdy ten nastąpił czubkiem buta na murawę, energicznym gestem wypychał go poza plac gry. Cała sytuacja trwała dobrą chwilę, a wściekły Radhia biegał wraz z sędzią technicznym wzdłuż linii. W końcu arbiter zezwolił mu na powrót na murawę Dialog Arena.