- Wydaje mi się, że przegraliśmy zbyt wysoko. Chyba nikt się nie spodziewał takiego wyniku, szczególnie po pierwszej połowie. Wisła miała sytuacje, ale to my stworzyliśmy klarowne okazje bramkowe. Zwłaszcza ta Marcina Komorowskiego, po której wszyscy widzieliśmy piłkę w bramce. Dostaliśmy bramkę do szatni, potem drugą i wszystko się posypało - komentował pomocnik Legii.
Według Rybusa kulminacyjnym momentem spotkania była bramka Patryka Małeckiego, który w 50. minucie gry podwyższył prowadzenie Białej Gwiazdy na 2:0: - Gdy w pierwszej połowie straciliśmy gola, to jeszcze w drugiej była szansa na odrobienie strat. Po przerwie jednak straciliśmy kolejną bramkę, potem rzut karny i było bardzo trudno zagrać przy takim wyniku.
Rybus nie ukrywał, że Legia przyjechała do Krakowa po trzy punkty i po początku meczu plan ten wydawał się realny. - Nawet siedząc na ławce w pierwszej połowie, widziałem, że Wisła była do ogrania. Gdybyśmy wykorzystali swoje sytuacje, to wynik mógłby być odwrotny. Zawiedliśmy na całej linii. Taki wynik z pewnością nie satysfakcjonuje naszych kibiców. My też nad tym ubolewamy. Można przegrać mecz, ale nie tak wysoko - spuentował reprezentant Polski.