Strata dwóch punktów
Piątkowy mecz przy alei Piłsudskiego obfitował w mnóstwo emocji, bramek, a także czerwoną kartkę i niewykorzystany rzut karny Radosława Matusiaka. Obaj szkoleniowcy zgodnie jednak stwierdzili, że poziom sportowy tego meczu do najwyższych nie należał, a końcowy rezultat odbierać można jako stratę dwóch punktów zarówno przez Widzew, jak i Cracovię. - Największym problemem dla siebie jesteśmy my. Mecz był prawdziwą huśtawką nastrojów. Szkoda tych straconych punktów, bo po raz kolejny rozdajemy je bezsensownie. Mamy póki co 10 pkt przewagi nad Cracovią, ale dalej potrzebne nam są te oczka w tabeli. Graliśmy w dziesiątkę pod koniec spotkania i wtedy zabrakło doświadczenia, aby utrzymać korzystny wynik do końca - powiedział po meczu trener Andrzej Kretek. W podobnym tonie do spotkania odniósł się szkoleniowiec Cracovii - Jurij Szatałow.
- Ogólnie jestem niezadowolony z tego meczu. W piłkę gra się do ostatniego gwizdka. Trochę zaczęliśmy siadać, odpuściliśmy w końcówce. Do tego doszedł brak koncentracji oraz ustawienia. To jest na pewno spowodowane zmęczeniem, wtedy nie myśli się tak szybko. Dlatego też nie jestem ani rozczarowany, ani usatysfakcjonowany - wyjaśnił trener Pasów.
Reaktywacja Adriana Budki?
Nieoczekiwanym bohaterem po stronie drużyny gospodarzy okazał się rezerwowy pomocnik - Adrian Budka. Piłkarz Widzewa pojawił się na boisku w II połowie spotkania, ale jego wejście nie było spowodowane wyłącznie decyzją trenera. - Krzysiek Ostrowski poprosił po 45 minutach o zmianę. Po przerwie wprowadziłem Adriana, który na szczęście naszą grę rozruszał - wyjaśnił Kretek.
Jak się okazało trener Widzewa dokonał dobrego wyboru. Pomocnik gospodarzy odpłacił się Kretkowi kapitalną asystą przy golu Łukasza Brozia oraz sam wpisał się na listę strzelców, kiedy jego drużyna grała w dziesiątkę. W obliczu braków kondycyjnych swojego głównego konkurenta - Krzysztofa Ostrowskiego, spodziewamy się, iż w najbliższych meczach Budka będzie miał jeszcze okazję potwierdzić swoją przydatność zespołowi.
Wyjazdowe przełamanie Cracovii
W obecnym sezonie piłkarze Pasów, delikatnie mówiąc, nie zachwycają swoją formą i postawą na boisku. W trzynastu kolejkach krakowianie zdobyli zaledwie 5 punktów. Na uwagę jednak zasługuje także jeszcze bardziej wstydliwa statystyka - do meczu z Widzewem piłkarze Cracovii pokonali bramkarza drużyny przeciwnej... 1 raz. Jedyny wyjazdowy gol Pasów padł w meczu z Legią Warszawa, w którym podopieczni wówczas Rafała Ulatowskiego ostatecznie przegrali 1:2. W ciągu 90 minut gry z Widzewem krakowianie powiększyli dorobek wyjazdowych bramek trzykrotnie, a przy tym zdobyli także punkt po raz pierwszy od czterech kolejek. Czyżby Cracovia przypomniała sobie, jak strzelać gole na nie swoim terenie?
Polaryzujący Ntibazonkiza
Do Cracovii przyszedł z ligi holenderskiej za 700 tys. euro. Był firmowany na przyszłą gwiazdę ekstraklasy. Tymczasem z upływem ligowych kolejek zaczyna dzielić kibiców piłkarskich na zwolenników i przeciwników swoich umiejętności. Mowa o Saidim Ntibazonkizie, obok którego, wydaje się, nie można przejść obojętnie. Kłopot piłkarza rodem z Burundi polega jednak na tym, że jego trener zaczyna tracić cierpliwość i zapowiada zmiany we współpracy z byłym zawodnikiem NEC Nijmegen. - Saidi w tym meczu wniósł do gry bardzo mało. Będziemy musieli inaczej do niego podejść, ponieważ powinien nie tylko wykorzystywać swoją szybkość żeby urywać się przeciwnikowi, ale także zacząć dogrywać partnerom - powiedział po meczu z Widzewem Jurij Szatałow.
Ten dysponujący znakomitą motoryką i techniką piłkarz został jednak zauważony przez trenera gospodarzy - Andrzeja Kretka, który docenił walkę o piłkę Ntibazonkizy przy pierwszej bramce Cracovii. - Po rzucie rożnym dla Cracovii wyszliśmy z kontrą, by po chwili samemu zostać skontrowanym. Ja liczyłem, że Piotrek Grzelczak zachowa się lepiej przy tej sytuacji, a tymczasem Saidi łatwo zabrał mu piłkę. Wyglądaliśmy jak bokser, który otrzymał mocny cios - powiedział trener Widzewa. Warto dodać, że Ntibazonkiza przebiegł blisko połowę boiska w celu odebrania futbolówki pomocnikowi Widzewa, po czym idealnie dograł wychodzącemu na czystą pozycję Ślusarskiemu. Następne kolejki pokażą, czy rację na temat tego piłkarza mają jego zwolennicy, czy przeciwnicy.