Górnik osłabiony przed meczem w Łodzi

Przed meczem z Widzewem sytuacja kadrowa Górnika w dalszym ciągu jest daleka od ideału. Trener Adam Nawałka ustalając kadrę zespołu na przedostatnią w tym roku batalię o ligowe punkty nie mógł brać pod uwagę aż sześciu zawodników.

Marcin Ziach
Marcin Ziach

Przed meczem z Widzewem atmosfera w szatni Górnika jest bardzo bojowa. Zabrzanie są głodni rewanżu za majową porażkę przy Piłsudskiego (0:3) i liczą, że tym razem uda im się wrócić z Łodzi ze zdobyczą punktową. - Górna połówka tabeli jest bardzo wyrównana. Wystarczy właściwie jedno zwycięstwo, by wskoczyć na podium i jedna porażka, by spaść kilka pozycji w dół. Nie pamiętam tak wyrównanego sezonu - przyznaje Tomasz Wałdoch, dyrektor sportowy Górnika.

Terminarz rundy jesiennej ułożył się dla zabrzańskiej drużyny tak, że ostatnie w tym roku mecze przyjdzie im rozgrywać na wyjeździe. Na pierwszy ogień kibiców czeka starcie tegorocznych beniaminków. Do pojedynku z Widzewem górnicza drużyna przystąpi jednak ze znacznym ubytkiem kadrowym.

Do kontuzjowanych od dłuższego czasu Piotra Gierczaka i Michała Jonczyka ostatnio dołączyli Adam Banaś i Michał Bemben, którzy urazów doznali w meczu we Wrocławiu. Choć przewidywano, że w obu przypadkach nie będzie potrzebna dłuższa przerwa żaden z nich w Łodzi nie zagra. Do tego lista kontuzjowanych poszerzyła się w ostatnich dniach o Macieja Mańkę i Macieja Bębenka.

Ten pierwszy na jednym z treningów upadł na tyle niefortunnie, że złamał rękę. Drugi z kolei po meczu z Koroną narzekał na ból mięśnia przywodziciela. Ich miejsce w kadrze meczowej zajęli Bartosz Kopacz i Tomasz Chałas. Obaj w tej rundzie nie dostali jeszcze szansy z prawdziwego zdarzenia. Kopacz wciąż czeka na debiut na boiskach ekstraklasy, zaś Chałas rozegrał raptem cztery spotkania w pierwszej drużynie, a na boiskach ekstraklasy spędził zaledwie 24 minuty nie strzelając bramki. Może za to poszczycić się trzema trafieniami w meczach Młodej Ekstraklasy.

- Decydując się na letnie ruchy transferowe braliśmy pod uwagę wiele czynników. Przede wszystkim zależało nam, żeby drużyna pasowała do siebie charakterologicznie, a kadra była szeroka - wyjaśnił Wałdoch.

- Liczba kontuzji w naszej drużynie może niepokoić, ale jesteśmy w takim okresie rozgrywek, że urazy stają się rzeczą normalną. Obciążenia dla zawodników są często ponad możliwości, a i pogoda płata figle. Boiska są często tępe albo wilgotne i to tylko zwiększa ryzyko ewentualnych urazów. Mamy jednak szeroką i wyrównaną kadrę. Każdy zawodnik, który wejdzie na boisko, prezentuje podobny poziom do tego, którego zastępuje. O to nam chodziło - puentuje były kapitan polskiej reprezentacji.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×