Najważniejszy moment rundy - Pogoń Szczecin: Rotacje na stanowisku pierwszego trenera

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Pewny awans i walka z ŁKS-em Łódź o zwycięstwo na zapleczu ekstraklasy - taki był plan Pogoni Szczecin na obecny sezon. Runda jesienna jednak brutalnie zweryfikowała cele zespołu. Pogoń Szczecin miała zajmować miejsce w czubie tabeli tymczasem znajduje się tuż nad strefą spadkową. Fatalna postawa drużyny w lidze spowodowała rotacje na stanowisku trenera. Pogoń podczas zakończonej rundy prowadziło aż trzech szkoleniowców.

W tym artykule dowiesz się o:

Na przestrzeni ostatnich lat odbudowę klubu od 4. ligi rozpoczynał GKS Katowice, a potem Pogoń. Kiedy portowa drużyna zawitała na zaplecze ekstraklasy wszyscy oczekiwali, że będzie to jedynie przystanek w powrocie na piłkarskie salony. Jednak mimo awansu do finału Pucharu Polski i zajęciu w tabeli 5. miejsca pozostał niedosyt. W trwającym sezonie Portowcy mieli wywalczyć upragniony awans. W tym celu szczeciński klub wzmocnili tacy zawodnicy jak: Bartosz Ława, Marcin Dymkowski czy Robert Kolendowicz. Pogoń przed starem ligi była głównym faworytem. Co więcej mogła pochwalić się najwyższym budżetem. Szybko się okazało, że wielkie pieniądze i nazwiska nie wystarczają, by awansować.

Zarząd klubu fatalne wyniki tłumaczy źle przepracowanym okresem przygotowawczym. - Zespół był źle przygotowany fizycznie do rundy. To nie przypadek, że prowadząc w siedmiu meczach, sześć przegrywamy w ostatnim kwadransie. Tak złe przygotowanie kondycyjne ma miejsce pierwszy raz od czasu, gdy jesteśmy w klubie i mam nadzieję, że ostatni. Oczywiście było też kilka innych powodów, ale przygotowanie kondycyjne najbardziej odbiło się na postawie piłkarzy w lidze - mówił Grzegorz Smolny.

Piotr Mandrysz przygotowywał zespół do rozgrywek według własnej koncepcji. Jednak początek rundy nie zaczął się po myśli trenera. Porażki z ŁKS-em i Flotą, oraz minimalna wygrana z KSZO wystarczyły, aby zarząd klubu zdecydował się pożegnać z Mandryszem. Nowym szkoleniowcem został Maciej Stolarczyk. Jednak patrząc na występy Portowców pod wodzą byłego obrońcy m.in. Wisły Kraków i właśnie Pogoni można się zastanawiać czy nie była to zbyt pochopna decyzja. - Piotr Mandrysz zrobił bardzo dużo dla odbudowy Pogoni, jednak przyszedł taki moment, że trzeba było się rozstać. Właściwie to ciężko powiedzieć czy się odbudowaliśmy czy ten proces wciąż trwa. Nie zmienia to jednak faktu, że Piotr wykonał kawał dobrej roboty. Jednak mimo wszystko nie zmieniłbym dzisiaj ówczesnej decyzji o zwolnieniu - stwierdził Grzegorz Smolny.

Pod wodzą młodego trenera drużyna zanotowała sześć porażek. Maciej Stolarczyk został upokorzony szczególnie w meczu przeciwko Termalicy Bruk-Bet Nieciecza. Portowcy przed własną publicznością zostali skarceni wynikiem 1:3. Stolarczyk nie był w stanie postawić drużyny na nogi. - Maciej Stolarczyk miał dobry początek z drużyną, jednak potem było już tylko gorzej. Mam jednak wrażenie, że jest to utalentowany trener młodego pokolenia. Możliwe, że troszeczkę za szybko został rzucony na głęboką wodę. Po prostu Maciek znalazł się chyba w niewłaściwym czasie na niewłaściwym miejscu, bo potencjał, jakim dysponuje jest ogromny - powiedział Smolny.

Młodzi trenerzy często zbierają doświadczenie u boku starszych kolegów po fachu. Droga, jaką przebył Maciej Stolarczyk była tymczasem ekspresowa. Rotacja na stanowisku szkoleniowca wpłynęła niekorzystnie na zespół, który z każdą kolejką był coraz bardziej rozbity i upokorzony. Pogoń miała walczyć o awans, a broni się przed spadkiem. Zadanie utrzymania szczecińskiego zespołu w gronie pierwszoligowców zarząd klubu powierzył Arturowi Płatkowi.

Źródło artykułu: