Najważniejszy moment rundy - Ruch Chorzów: Lipcowa gra w europejskich pucharach

Nie takiego wyniku sportowego spodziewano się w Chorzowie po bardzo dobrym ubiegłym sezonie. Ruch zajmuje w ekstraklasie dopiero czternaste miejsce. Jednak strata do drużyn środka tabeli jest niewielka.

Po zajęciu trzeciego miejsca w ekstraklasie, piłkarze Ruchu Chorzów zakwalifikowali się do europejskich pucharów. Niebiescy start w eliminacjach do Ligi Europy mieli zaplanowany już na 1 lipca, a rozgrywki ligowe ruszało miesiąc później. - Rzeczywiście, zaczynamy wcześniej niż inne zespoły. Musimy się przygotować nie tylko do meczów w pucharach, ale również do całej rundy - mówił wtedy trener 14-krotnych mistrzów Polski Waldemar Fornalik. - Przecież właśnie z ligi żyjemy. W ubiegłym sezonie to Polonia Warszawa jako pierwszy polski zespół wznowiła sezon, a później wszyscy widzieli, co było z nimi w lidze. Dla nas to jest nowa sytuacja - dodał szkoleniowiec i jak się okazało, po piętnastu meczach miał rację.

Chorzowianie przygotowując się do sezonu inaczej niż wszystkie drużyny, w formie meczowej musieli już być od początku lipca. Wtedy jednak gra Niebieskich nie zadowalała. Ostatecznie Ruch dotarł do trzeciej rundy eliminacji do Ligi Europy, mimo że wytykano chorzowianom dwa remisy z maltańską Vallettą FC. - Nie jest łatwo przygotować zespół do gry o stawkę po czterech tygodniach. Trudno było, abyśmy już zachwycali swoją postawą. Formę buduje się znacznie dłużej. Do pełnej dyspozycji jeszcze nam trochę brakuje - mówił po wyeliminowaniu Maltańczyków szkoleniowiec Ruchu Waldemar Fornalik.

Chorzowianie z pucharów odpadli na dzień przed inauguracją ligi. Już wtedy mieli za sobą miesiąc gry o stawkę i kolejny przygotowań. Dodatkowo śmierć doktora Jerzego Wielkoszyńskiego spowodowała, że sztab szkoleniowy Niebieskich musiał się obejść bez pomocy znakomitego fizjoterapeuty. Swoje zrobiły również transfery napastników. Wszak od maja do lipca chorzowianie stracili Andrzeja Niedzielana i Artura Sobiecha.

Najszybciej załatano jednak lukę w środku pola. Pozyskany pod koniec czerwca z Odry Wodzisław Marcin Malinowski, po kilku tygodniach dochodzenia do formy z powodzeniem w środku pola zastąpił Grzegorza Barana. Co więcej, później od reszty rozpoczynający przygotowania do rundy "Malina", w drugiej części sezonu należał do wyróżniających się piłkarzy Ruchu. To potwierdza tezę, jak wcześniejsze przygotowania fizycznie osłabiły drużynę Niebieskich.

Jesienią niewiele było meczów, gdzie Ruch prezentowałby się fizycznie lepiej od rywala. Chorzowianie pokonali na własnym stadionie Lecha, Wisłę i Legię, ale zwycięstwa te odnieśli głównie za sprawą determinacji w walce o komplet punktów. Gdy przyszło potykać się z zespołami bazującymi głównie na przygotowaniu fizycznym (np. Arka Gdynia, Polonia Bytom), wtedy wszystko wyglądało już dużo gorzej. Do tego dochodziło nastawienie mentalne. Wszak przed rokiem z takimi zespołami jak Arka (mecz z zespołem z Gdyni grali kilkadziesiąt godzin po spotkaniu w Pucharze Polski z OKS Olszty, które zakończyło się dopiero po rzutach karnych) czy też Polonia Bytom Niebiescy wygrywali. Teraz było inaczej.

- Wysokiej dyspozycji nie da się wypracować na dłuższy czas. Podczas przerwy na mecze reprezentacji będziemy chcieli wykorzystać czas i poprawić formę - zapowiadał po potyczkach w pucharach Waldemar Fornalik. - Wszystko idzie w dobrą stronę. Widzimy to po swojej dyspozycji - przekonywał w lipcu bramkarz chorzowian Matko Perdijić. - Każdy z nas obecnie prezentuje inną formę. O etap przygotowań trzeba zapytać trenera. Ja na pewno jeszcze nie jestem w takiej dyspozycji jakiej oczekuję od siebie. Myślę, że forma dopiero przyjdzie - ocenił defensor Krzysztof Nykiel.

Dopiero pod koniec rundy, wykorzystując wspomnianą przerwę na mecze kadry, forma 14-krotnych mistrzów Polski zaczęła zwyżkować. Jednak Ruchowi brakowało wtedy... szczęścia. - W zeszłym sezonie mieliśmy go chyba nadmiar i teraz los nam odebrał to, co wcześniej dał - stwierdził żegnający się z Niebieskimi Maciej Sadlok. - Co sezon nie można grać o najwyższe lokaty. Tym bardziej, że wszyscy wiemy do jakich zmian doszło w naszym zespole latem - po ostatnim meczu z Jagiellonią Białystok podsumował szkoleniowiec chorzowian. - Teraz przed nami zima i okres wytężonej pracy. Zespół musi wiosną być mocniejszy i skuteczniejszy - dodał na koniec.

Komentarze (0)