Jednymi z takich piłkarzy mieli być Radosław Matusiak i Bartosz Ślusarski. - Każdy z tej czwórki - bo też Pawlusiński i Cabaj - ma wysokie umiejętności, ale one nie grają. Każdy z nich ma talent, ale to nie przekłada się na boisko. Ktoś może być utalentowanym wokalistą, raz w miesiącu pięknie zaśpiewa ładną piosenkę i jest OK, bo go nagrają, a potem odtwarzają. Ale w piłce nożnej trzeba co tydzień biegać, od początku do końca meczu. Dyszeć, jak się schodzi. Gdy wchodziłem do szatni po meczach, widziałem zawodników w bardzo dobrym stanie fizycznym, w takim jak pan tuż po wstaniu z łóżka. To nie jest to, czego oczekujemy od zawodnika ekstraklasowego. Tymczasem ci utalentowani zawodnicy z umiejętnościami nie umieli nawet nauczyć się nazwy klubu, w którym grali. O czym więc mówimy? Przyjechali jak na odpust boży z jednym celem: by jak najszybciej stąd wyjechać - mówi Przeglądowi Sportowemu Janusz Filipiak.
- (…) To moje prywatne pieniądze i zamiast dawać je Matusiakowi, Ślusarskiemu, Cabajowi i innym, mogę za nie kupić rolls royce'a. To moja premia, którą daję innemu człowiekowi i nie mogę czuć się jak frajer, bo on mi w zamian nic nie oferuje. Nie mogę czuć się wykiwany. Niestety, większość nas, właścicieli, będzie dawać tych pieniędzy coraz mniej - dodaje.
Filipiak nadal zamierza sięgać po zawodników zza granicy, bo nie chce płacić polskim piłkarzom.
Źródło: Przegląd Sportowy.