- Transfery zaczyna się przygotowywać na kilka miesięcy przed ich finalizacją. To wtedy na obserwacje przyjeżdżają zagraniczne kluby. Pamiętam mecz Wisły Kraków, na który, na moje zaproszenie, przyjechali wysłannicy trzech klubów z Niemiec, dwóch z Francji, dwóch z Anglii i dwóch z Włoch. W sumie dziewięć osób. Ale potem to procentuje - mówi Super Expressowi Bartłomiej Bolek, opisując kulisy piłkarskich transferów.
- Firmę menedżerską założyłem w 2004 roku. Pracuje w niej siedem osób, między innymi były piłkarz Konrad Gołoś, który wyszukuje utalentowanych graczy. Pierwszym moim wielkim transferem, a przy tym najtrudniejszym, było przejście Łukasza Piszczka z Herthy Berlin do Borussii Dortmund. Nikt o tym nie wie, ale wtedy negocjowałem z pięcioma niemieckimi klubami równocześnie - dodaje.
Źródło: Super Express.