Boniek pomógł Lechowi

Nieformalna pomoc Zbigniewa Bońka oraz energiczna reakcja prawników Lecha Poznań sprawiły, że mecz ze Sportingiem Braga obejrzy 30 tysięcy widzów. Co w przypadku, gdy Lech awansuje do kolejnej rundy?

Około miliona złotych mniej niż planowano zarobi Lech Poznań na sprzedaży biletów na mecz ze Sportingiem Braga. To i tak dobry wynik, biorąc pod uwagę fakt, że jeszcze dzień wcześniej straty mogły być większe. UEFA zgodziła się na rozegranie meczu przy obecności 20 tysięcy widzów. Limit zwiększono do 30 dzięki energicznej reakcji Lecha oraz nieformalnym wsparciu ze strony Zbigniewa Bońka.

Zbyt wąskie schody i wyjścia ewakuacyjne, złe oznakowanie ciągów komunikacyjnych, barierek, które ograniczają widoczność, wadliwa numeracja krzesełek i zbyt łatwy dostęp do dachu stadionu - to zastrzeżenia UEFA do poznańskiego stadionu. O tych zastrzeżeniach w Poznaniu wiedziano już wcześniej, jednak dopiero w piątek okazało się, jaki będą one miały wpływ na mecz w kolejnej rundzie Ligi Europejskiej. I choć wszyscy zdawali sobie sprawę, że za większość uchybień odpowiadają władze lokalne, jako właściciel obiektu, to najważniejszy stał się wyścig z czasem i konieczność przekonania UEFA do zmiany decyzji. W sprawę zaangażował się również prezes PZPN Grzegorz Lato, jednak jego rola ograniczyła się do podpisu pod dokumentem wysłanym do piłkarskiej centrali, w którym prosi o pozytywne rozpatrzenie apelacji. O wiele większą rolę odegrał Boniek, który wykorzystał swoje prywatne kontakty w rozmowach z decydentami.

Efektem tych działań było ograniczenie liczby kibiców, którzy mogą obejrzeć mecz ze Sportingiem Braga do 30 tysięcy. Władzom Lecha udało się przekonać, że właśnie tyle osób jest uprawnionych do wejścia na stadion na podstawie już sprzedanych biletów i liczby karnetów, które upoważniają do kupna biletu. To jednak rozwiązanie doraźne. Gdyby Lechowi udało się awansować do kolejnej rundy, to nie będzie już taryfy ulgowej. Pod znakiem zapytania stoi również możliwość organizacji na stadionie przy ulicy Bułgarskiej spotkań Euro 2012.

W najbliższych dniach władze UEFA określą, czy w ciągu kilku tygodni uda się wyeliminować usterki, o których piszą w swoim raporcie. Z kolei władze miasta są przekonane, że na stadionie konieczne są jedynie kosmetyczne zmiany. Prezydent Poznania Ryszard Grobelny uważa, że stadion jest bezpieczny i spełnia normy bezpieczeństwa. W niektórych jednak aspektach polskie przepisy różnią się od oczekiwań UEFA i stąd konieczność wprowadzenia poprawek.

Źródło: Przegląd Sportowy

Komentarze (0)