Marcin Ziach: Jesteś przykładem tego, że życie piłkarza zmienia się jak w kalejdoskopie. Wczoraj Wesoła, dziś już Zabrze.
Mateusz Sławik: W życiu piłkarza tak naprawdę może wydarzyć się wszystko. Z jednej strony na pewno jestem zaskoczony, że tak się potoczyły moje losy, ale z drugiej strony na tę szansę czekałem trzy długie lata. Przede wszystkim bardzo się cieszę.
Czwarta liga to nie jest poziom bramkarza, który kilka lat temu był wybieranym najlepszym golkiperem ekstraklasy.
- W Górniku Wesoła panowała świetna atmosfera i w tym klubie znowu odnalazłem radość z gry w piłkę. Jestem wdzięczny chłopakom, sztabowi szkoleniowemu ,zarządowi i pracownikom klubu za okres wspólnie spędzony. Ostatnie pół roku na pewno nie było dla mnie czasem straconym. Oczywiście cały czas czekałem na swoją szansę i robiłem wszystko, by być gotowym na dzień, w którym tę szansę dostanę. Trudnych chwil nie brakowało, ale dziękuję Bogu i najbliższym, że udało się te chwile przetrwać i dzięki temu mogłem wrócić do Górnika.
Negocjacje z Górnikiem do najtrudniejszych w twojej dotychczasowej karierze chyba nie należały.
- Rzeczywiście błyskawicznie osiągnęliśmy porozumienie. Kilka dni temu zadzwonił do mnie dyrektor Orzeszek i wtedy tak naprawdę zaczął się temat mojego powrotu do Górnika. W piątek z rana dostałem telefon, że w Zabrzu czeka na mnie kontrakt do podpisania. Kilka godzin później rozwiązałem za porozumieniem stron umowę z Górnikiem Wesoła i podpisałem kontrakt w Zabrzu. Chylę przy tym czoła przed władzami Wesołej, bo zachowali się fair wobec mnie i zgodzili na moje odejście w momencie, kiedy klub ma duże szanse na awans do trzeciej ligi.
Rundę jesienną spędziłeś w Wesołej, ale przed sezonem wydawało się, że zakotwiczysz w GKS-ie Katowice.
- Przez kilka dni rzeczywiście trenowałem z GKS-em i wydawało mi się, że tam zostanę, bo z każdym treningiem czułem się coraz lepiej. Stało się inaczej i kontraktu w Katowicach nie podpisałem.
Trafiłeś do Górnika w samej końcówce okresu przygotowawczego. Nie wydaje ci się, że jesteś bardziej zapchajdziurą niż zawodnikiem, który realnie powalczy o miejsce w składzie w pierwszych wiosennych kolejkach?
- Ominął mnie cały okres przygotowawczy i dwa zgrupowania, ale ja przez ten czas też nie zasypiałem gruszek w popiele i skupiałem się na tym, żeby cały czas solidnie pracować. Ile razy zaczynałem przygodę w jakimś klubie zawsze stawiałem przed sobą wysokie cele i nie inaczej jest teraz. Chcę walczyć na całego, by dać Górnikowi z siebie jak najwięcej.
W Zabrzu zastąpisz Łukasza Skorupskiego, którego transfer do Radzionkowa zamknął tobie drogę do angażu w Cidrach.
- Życie często pisze niespodziewane scenariusze i nie inaczej było tym razem. Myślę, że Łukasz to utalentowany zawodnik, który na przeprowadzce do Ruchu, przez regularną grę na pewno bardzo skorzysta. Ja z kolei cieszę się, że wróciłem do Górnika, a co będzie dalej czas pokaże.
O miejsce między słupkami zabrzańskiej bramki przyjdzie ci walczyć z silnymi rywalami. Adam Stachowiak i Sebastian Nowak to zawodnicy o uznanej w Polsce marce.
- Oczywiście szanuję swoich kolegów ,ale myślę w innych kategoriach. Skupiam się przede wszystkim na swojej pracy,na sobie,poza tym najważniejsze jest dla mnie dobro zespołu. Chcę żeby działacze i sztab szkoleniowy nie żałowali decyzji, że zdecydowali się na mnie postawić. Będę robił wszystko, żeby spełnić pokładane we mnie nadzieje, a i samemu sobie jeszcze raz potwierdzić, że stać mnie na wiele. Dostałem od losu pół roku i zobaczymy co się przez ten czas wydarzy.
To będzie dla ciebie pół roku prawdy?
- Byłbym daleki od takich sformułowań. Każdy okres naszego życia może być jakąś chwilą prawdy. Podchodzę do tego z wielkim zapałem, ale też spokojnie. Chcę walczyć na całego, a jak się to wszystko ułoży to pokaże czas.
Często wracałeś myślami do okresu spędzonego przy Roosevelta?
- W życiu trzeba iść do przodu, nie można żyć tylko przeszłością ale też nie da się jej ot tak przekreślić, dlatego kiedy miałem na to ochotę,to oczywiście pozwalałem sobie na wspomnienia. Spędziłem w Górniku okres bardzo burzliwy, ale dziś w pamięci mam głównie dobre wspomnienia, a złe odeszły gdzieś w kąt. Zresztą tych drugich było zdecydowanie mniej. Cały czas przez ten okres kibicowałem chłopakom i trzymałem za nich kciuki.
Który z momentów z tamtego okresu utkwił ci szczególnie w pamięci?
- Było tego mnóstwo. Przez dwa sezony walczyliśmy o utrzymanie w ekstraklasie od pierwszej do ostatniej kolejki i dwa razy udało nam się ten cel osiągnąć. Szczególnie utkwił mi w pamięci mecz z Wisłą Płock, który decydował o tym, która z drużyn spadnie z ekstraklasy. Udało nam się ten mecz wygrać i się utrzymać, choć nie było to łatwe spotkanie.Poza tym nasze zwycięstwo z Cracovią 5-1,kiedy dosłownie wszystko nam wychodziło.
Ostatnio głośniej niż o Mateuszu Sławiku - piłkarzu było o Mateuszu Sławiku - biznesmenie. We wrześniu zdecydowałeś się otworzyć akademię bramkarską swojego imienia.
- Biznesmenem nigdy nie byłem i nigdy nie będę. Nie mam takich predyspozycji. Rzeczywiście zacząłem realizować projekt, który ma być moim głównym zajęciem po zakończeniu przygody z piłką. Teraz będę chciał wszystko zorganizować profesjonalnie. Tak, żebym ja mógł oddać się obowiązkom związanym z grą w Górniku, a chłopcy trenujący w akademii nie czuli się w jakimś stopniu zaniedbani. Współpracuję z kilkoma osobami, między innymi Maćkiem Kowalem, który jest trenerem bramkarzy Polonii Łaziska. Być może kogoś jeszcze zaproszę do współpracy, żeby to wszystko miało profesjonalne ramy.
W Zabrzu trenerem bramkarzy jest Jarosław Tkocz, którego ty swego czasu pośrednio zastąpiłeś w bramce GKS-u Katowice.
- Między nami był jeszcze Darek Klytta, ale rzeczywiście mieliśmy ze sobą styczność. Kilkanaście lat temu trener Tkocz był w Gieksie bramkarzem nr1, a ja jako młody chłopak ocierałem się o pierwszy zespół. Wiele na tej współpracy zyskałem. Cieszę się, że znów będę mógł trenować pod okiem tego trenera i się rozwijać, bo człowiek rozwija się przez całe życie. Nie mam osiemnastu lat, ale mam dopiero trzydzieści. Mam nadzieję, że nadal będę robił postępy i krok po kroku podążał do przodu.
Za tydzień rusza runda wiosenna ekstraklasy, w której może wydarzyć się właściwie wszystko. Pamiętasz sezon, w którym tabela byłaby tak spłaszczona?
- Poziom jest rzeczywiście bardzo wyrównany, a różnice punktowe są niewielkie. Wydaje mi się, że nie można jeszcze przekreślać nawet Cracovii, no nieraz się okazywało, że w piłce nożnej może się zdarzyć wszystko. Runda zapowiada się ciekawie, bo każdy zespół ma, o co walczyć, a to doda rozgrywkom kolorytu. Myślę jednak, że na zakończenie sezonu zadowolony będzie Górnik, bo tę drużynę stać na osiągnięcie naprawdę dobrego wyniku w lidze w tym sezonie.
Myślisz, że Górnik, który obecnie występuje przy Roosevelta jest dziś silniejszą drużyną od tej, którą opuszczałeś niespełna trzy lata temu?
- Trudno powiedzieć, ale myślę, że tak. Trochę czasu minęło. W klubie grają inni zawodnicy, zmienił się też sztab szkoleniowy. Więcej na ten temat będę mógł powiedzieć po kilku treningach z drużyną, ale patrząc w transmisjach telewizyjnych na grę Górnika widać, że kultura gry jest bardzo wysoka. Wszystko wygląda całkiem nieźle, ale myślę, że będzie jeszcze lepiej. Ten klub ma potencjał, by znów powalczyć o najwyższe laury.
Nie uważasz, że na wyjazdach zespół powinien grać dwoma bramkarzami?
- Odczuwam ironię w tym pytaniu (śmiech). Mówiąc już całkiem poważnie, jestem przekonany, że sztab szkoleniowy dokładnie przeanalizował jesienne wyjazdowe wpadki i zostały wyciągnięte odpowiednie wnioski. Myślę, że Górnik jest na dobrej drodze, by na wiosnę zrobić kibicom ładną niespodziankę.