Lokomotywa ciągle dycha - relacja z meczu Polonia Warszawa - Lech Poznań

Myśl hiszpańska i holenderska starły się przy Konwiktorskiej w rewanżowym meczu ćwierćfinału Pucharu Polski. Obie idee poddane zostały sekularyzacji na nutę rodzimą, chałturki jednak nie było - kibice obejrzeli starcie intensywne i zajmujące.

- Zagraliśmy bardziej sercem, niż głową - mówił po pierwszym ćwierćfinałowym starciu Pucharu Polski szkoleniowiec poznańskiego Lecha Jose Maria Bakero. W Warszawie kibice obejrzeli innego Kolejorza - równie zadziornego, grającego jednak z większym sensem, szczególnie w pierwszej części gry. Znów na ławce usiadł Semir Stilic, w podstawowym składzie znaleźli się za to Tomasza Mikołajczak i Seweryn Gancarczyk, który wyłupał z wyjściowej jedenastki Luisa Henriqueza, Theo Bos nie zaskoczył, a w miejsce pauzującego za kartki Jakuba Tosika na murawie pojawił się Adam Kokoszka.

Oba zespoły rozpoczęły z werwą i animuszem, już w 2. minucie sam na sam z Krzysztofem Kotorowskim po podaniu Adriana Mierzejewskiego znalazł się Bruno Coutinho, obronną ręką wyszedł jednak z tej sytuacji golkiper przyjezdnych. W odpowiedzi na bramkę Polonii ruszył Bartosz Ślusarski i... po interwencji jednego z defensorów Czarnych Koszul arbiter sprezentował gościom problematyczny rzut karny, który na bramkę pewnym strzałem zamienił kapitan Kolejorza Bartosz Bosacki, wyrównując stan pucharowej konfrontacji.

Wynik meczu podwyższył Bartosz Ślusarski, wykańczając fantastyczną dwójkową akcję Mikołajczaka i Marcina Kikuta. Gospodarze broni jednak nie złożyli. Już w 34. minucie bramkę kontaktową, po niesamowitym zamieszaniu w polu karnym, zdobył Adam Kokoszka, a po chwili do remisu doprowadzić mógł Artur Sobiech, koncertowo powstrzymał go jednak Manuel Arboleda. Napastnik Polonii do ponownego pokonania Kotorowskiego przyczynić mógł się tuż przed przerwą, po jego indywidualnej akcji prosto w ręce bramkarza piłkę skierował jednak Łukasz Trałka.

O ile w niedzielnym meczu z Górnikiem Poloniści nieudolnie pchali wszystkie akcje skrzydłami, o tyle przeciwko Lechowi boki były nieczynne. Pomocnicy raz po raz rzucali długie piłki w kierunku napastników, ofensywne zapędy Czarnych Koszul skutecznie kasowali jednak Bosacki i Arboleda. W 63. minucie sam przed Kotorowskim po zagraniu Sobiecha znalazł się Ebi Smolarek, trafił jednak w bramkarza, po raz kolejny zgłaszając swoje aspiracje do "Klubu Kokosa". Chwilę później były gracz Feyenoordu murawę opuścił, a Bos w jego miejsce desygnował do gry ulubieńca Kamiennej Daniela Gołębiewskiego.

W 73. minucie po poetyckiej piłce od Trałki w dogodnej sytuacji znalazł się Mierzejewski, jego strzał nie znalazł jednak drogi do bramki. Polonia Lecha stłamsiła, konsekwentnie dążąc do strzelenia gola. Raz brakowało jednak szczęścia, a innym razem konceptu na sensowne rozwiązanie akcji ofensywnej. W dodatku przez ostatnie 5 minut zespół Bosa radzić musiał sobie w "dziesiątkę", po tym jak do szatni odesłany został Sobiech. Gospodarze rozstrzygającej bramki szukali do samego końca, do siatki trafić już jednak nie zdołali.

Polonia Warszawa - Lech Poznań 1:2 (1:2)

0:1 - Bosacki (k.) 4'

0:2 - Ślusarski 23'

1:2 - Kokoszka 34'

pierwszy mecz: 1:0, awans: Lech Poznań

Składy:

Polonia Warszawa: Przyrowski - Kokoszka, Jodłowiec, Sadlok, Cotra, Bruno (46' Janusz Gancarczyk), Rachwał (79' Pietrasiak), Trałka, Smolarek (65' Gołębiewski), Mierzejewski, Sobiech.

Lech Poznań: Kotorowski - Kikut, Bosacki, Arboleda, Seweryn Gancarczyk, Injac (88' Możdżeń), Murawski, Kriwiec (77' Wołąkiewicz), Mikołajczak, Ślusarski (67' Wilk), Rudnevs.

Żółte kartki: Sobiech, Smolarek, Jodłowiec, Gołębiewski (Polonia) oraz Injac, Kotorowski, Bosacki, Seweryn Gancarczyk, Arboleda, Mikołajczak (Lech).

Czerwona kartka: Sobiech /87' za drugą żółtą/ (Polonia).

Sędzia: Daniel Stefański (Bydgoszcz).

Widzów: 2500.

Źródło artykułu: