Bartosz Zimkowski: Po nieudanym dla nas turnieju Euro 2008 pojawił się pomysł, żeby generalnie przebudować drużynę z myślą o Euro 2012 dając szansę gry wielu młodym piłkarzom. Myśli pan, że to dobry pomysł?
Michał Globisz: Myślę, że tak. Trzeba to tylko to zrobić z głową i mądrze, bo to nie problem wystawić 18-letnich chłopców. Trzeba po prostu wyselekcjonować piłkarzy, a mianowicie zostawić zawodników, z którymi wiążemy jeszcze nadzieje na dalszą grę w reprezentacji i podeprzeć ich "młodymi wilkami", którzy wzmocnią ten zespół. Nie wolno zapomnieć, że mistrzostwa świata są już za dwa lata, więc nie można oczekiwać jakieś wielkiej rewolucji. Może to być jakiś procent wymienionych zawodników. Jedni odejdą, a drudzy przyjdą. Natomiast większych rewolucji czy zmian nie spodziewam się.
Sądzi pan, że piłkarze typu Tomasz Cywka, Michał Janota czy Grzegorz Krychowiak mogliby odgrywać znaczące role podczas Euro 2012. Czy to jest jeszcze dla nich zbyt wcześnie?
- Ci piłkarze na Euro 2012 już będą gotowi. Nie wiem czy będą odgrywać główne role, bo to życie pokaże, ale ci chłopcy wówczas będą mieli po 22-23 lata i już wtedy będą mogli zaistnieć w tej reprezentacji.
Jesteśmy w stanie zbudować tak silny zespół jak choćby Rosja? Mamy taki potencjał?
- O potencjalnie naszej reprezentacji w tej chwili niech świadczy jedno pytanie: W jakich klubach grają nasi piłkarze, którzy pojechali na Euro? To jest odpowiedź na potencjał jaki mamy.
Może potrzebne są jakieś zmiany w szkoleniu młodzieży?
- To jest pytanie, które przejawia się od momentu, kiedy zostałem trenerem, a więc już od czterdziestu lat. Ciągle są te same odpowiedzi, ale nic się nie zmienia w tym zakresie, bo nikt nic nie robi w tej materii. Oczywiście, że wszystko zaczyna się od szkolenia młodych chłopców. Trzeba stworzyć odpowiednie warunki, bazę, muszą ich trenować odpowiedni trenerzy, którzy będą za to należycie wynagradzani. Następnie trzeba tych piłkarzy trenować oraz wymagać od nich wielu rzeczy i za lat 10-15 będzie "wyprodukowana" grupa świetnych zawodników. Musi być po prostu system szkolenia, który u nas w klubach kompletnie leży. Liczą się tylko punkty, zwycięstwa w rozgrywkach trampkarzy czy juniorów, a trenerzy i tak są opłacani bardzo nędznie - najgorzej, że jeszcze ze składek rodziców. Są natomiast oceniani za wynik w rozgrywkach trampkarzy 6-8 letnich. Nie szkoli się natomiast indywidualnie, a później są tego efekty, czyli braki techniczne. Mogliśmy je zobaczyć na szklanym ekranie podczas Euro 2008.
Na zachodzie wygląda to dużo lepiej...
- Mnie nikt jeszcze nigdy nie wysłał do tego, by zobaczyć jak wygląda praca w zachodnich klubach. Natomiast słyszę i rozmawiam z piłkarzami, którzy grają w zachodnich zespołach, jak choćby w Borussii Dortmund, Arsenalu Londyn czy Feyenordzie Rotterdam i oni opisują mi warunki w jakich trenują. Porównując te do polskich, to jest to po prostu niebo i ziemia. Dwa inne światy.
Zostawiając już temat szkolenia młodych piłkarzy, jest jeszcze inny sposób na pozyskiwanie ich, a mianowicie namawianie zawodników mających polskie korzenie do gry w polskich barwach. Np. Alan Stulin wolał Polskę niż Niemcy.
- Alana odkryłem parę dobrych lat temu. Jest to wspaniały chłopak, nie tylko jako piłkarz, ale także jako człowiek. Niedużo potrzebowałem, aby go przekonać, żeby grał dla Polski, a nie dla Niemiec. Nie wyobrażam sobie, żeby Alan kiedykolwiek zmienił zdanie dla kogo chce grać.
Nadal pan pisze listy do tego typu piłkarzy?
- W tej chwili większą rolę w tym zakresie pełni maleńka komóreczka w Polskim Związku Piłki Nożnej pod przewodnictwem pana Macieja Chorążyka. Oni badają rynek młodych piłkarzy i jeśli jakiś nowy zawodnik pojawi się, w interesującym mnie roczniku, to komórka ta przekazuje mi informacje o nim. Ja wówczas wydzwaniam, bądź też piszę e-maile do tych chłopców i tak to teraz wygląda.
Słyszał pan o Mateuszu Szczepaniaku?
- Tak, słyszałem o Szczepaniaku z Zagłębia Lubin. To także mój podopieczny.
Właśnie podpisał kontrakt z Auxerre. To jest jakiś problem polskiej piłki, że najbardziej utalentowani piłkarze odchodzą w młodym wieku do zagranicznych klubów?
- To jest zupełnie naturalne. Ja popieram w tej chwili wyjazdy tych chłopców. Nie popierałby, gdyby wyjeżdżał mały Kowalski w wieku dwunastu lat. Ale chłopak 17-letni to jak najbardziej powinien wyjeżdżać. To nie są już czasy komunistyczne, że jedziemy do Niemiec np. w trampkach. Teraz to są Europejczycy, którzy jadąc do obcego państwa i potrafią już mówić w obcym języku. Dlaczego oni jadą? Bo tutaj mają tak fatalne warunki, a ktoś im nagle stwarza świetne perspektywy, gdzie zawodnik będzie mógł trenować z profesjonalnymi trenerami zajmującymi się tylko grupami młodzieżowymi. Tam będą mieli indywidualne treningi, przepiękne boiska. Taki piłkarz pozna także język, więc trzeba być za przeproszeniem idiotą, żeby nie skorzystać z takich warunków.