Jacek Zieliński dla SportoweFakty.pl: Musiałem przyjąć wielki cios!

Trener Groclinu Dyskoboli, Jacek Zieliński stoi przed nie lada wyzwaniem. Wielkie zamieszanie wytworzone przez planowaną fuzją ze Śląskiem Wrocław a później z Pogonią Szczecin nie pozwala utalentowanemu szkoleniowcowi na skupienie się wyłącznie na swoim zespole. Zieliński przyznaje, że szykuje kilka ciekawych transferów, ale czeka na decyzję władz Szczecina odnośnie połączenia obu klubów.

Sebastian Staszewski
Sebastian Staszewski

Sebastian Staszewski: Przygotowania przed nowym sezonem przebiegają zgodnie z planem?

Jacek Zieliński: Okres przygotowawczy trwa. Trenujemy i robimy to, co mieliśmy robić. Jest jednak trochę zamieszania związanego z Groclinem, a to nie ułatwia przygotowania.

Jest pan zwolennikiem przenosin Groclinu do Szczecina?

- W tym momencie mamy specyficzną sytuację. Prezes Drzymała płaci nam pieniądze i jest pracodawcą, a więc jeżeli on zadecyduje o przenosinach to my tylko spakujemy manatki i przenosimy się do Szczecina. Jest to na pewno miasto, w którym da się zrobić wielką piłkę. Jednak jest mało czasu a dużo niejasności i jeszcze nic nie wiadomo.

W kontekście gry we Wrocławiu przez pewien czas zakładano, że piłkarze będą trenować w Grodzisku. W wypadku przenosin do Szczecina taka opcja chyba nie wchodzi w grę?

- Oczywiście, że nie. Nie ma takiej możliwości. Jak Groclin przenosi się do Szczecina, to piłkarze w tym mieście trenują i mieszkają. Szkoda jednak tej wspaniałej bazy, jaką mamy w Grodzisku. Wiem jednak, że zostanie ona dobrze zagospodarowana. Sądzę, że ta baza będzie sama na siebie zarabiać. Teraz na zgrupowaniu jest Legia, później przyjeżdża Zagłębie Lubin. Piłkarze i działacze rosyjskiego Amkaru Perm zezłościli się, że zamiast Grodziska wybrali Wronki. Pamiętajmy też o EURO 2012. W okolicy nie ma lepszego ośrodka i wierzę, że baza Groclinu będzie rozchwytywana.

Niewiadoma z przenosinami przeszkadza też w decyzjach kadrowych. Jest to dla pana duży problem?

- Rzeczywiście, jesteśmy bez tych, którzy odeszli, czyli Sikory, Bataty, Muszalika, Rockiego i Kumbeva. Na chwilę obecną inni zawodnicy są w klubie. Piotrek Świerczewski przebywa w Austrii, ale ma rozpiskę treningową i ciągle się rusza. Igor Kozioł pomału dochodzi do siebie po kontuzji. Sebastian Przyrowski, Tomek Jodłowiec i Radek Majewski mają jakieś propozycje, luźne oferty i zawsze pozostaje nutka niepewności. Aby ten zespół grał na jako takim poziomie to po pierwsze musimy utrzymać kadrę, a po drugie ją wzmocnić. Nie widzę innej opcji.

Szykuje pan jakieś transfery? Jak na razie Groclin piłkarze opuszczają a nie widać żadnych wzmocnień.

- Na razie nie mam żadnych pieniędzy na zakupy, ale spowodowane jest to tym, że czekamy na decyzję. W Grodzisku z kasą nigdy nie było problemów, ale wszystko uzależnione jest powodzeniem fuzji. Mam kilku zawodników z którymi jesteśmy po rozmowach i teraz czekamy. Nie chcę podawać nazwisk, aby nie popalić im mostów. Są to piłkarze z polskiej ligi, jest też kilka nazwisk z zagranicy. Za część trzeba zapłacić, części kończą się kontrakty. Powiem, że to bardzo ciekawi piłkarze, którzy mogą podnieść bądź zrównoważyć poziom sportowy naszego klubu.

Jak się pan poczuł, kiedy okazało się, że nie ma fuzji ze Śląskiem i Groclin zostaje bez europejskich pucharów?

- Jeżeli chodzi o fuzję to ja mówię: nie pchaj się tam gdzie cię nie chcą. Nas tam nie chcieli, więc nie czułem żalu. Inna sprawa z pucharami. To był ogromy cios, który musieliśmy przyjąć. Zrobiliśmy fajny zespół, rok graliśmy na dobrym poziomie, mieliśmy cel i go osiągnęliśmy, a na koniec okazało się, że wszystko to poszło na marne. Nie mam o to pretensji do prezesa Drzymały, bo on chciał dogadać się z władzami i kibicami z Wrocławia. Poszedł na kompromis, jakiego w życiu się po nim nie spodziewałem. Zrobił wszystko, aby doprowadzić to do końca a na koniec go wykolegowano.

Osłabienia kadry, brak europejskich pucharów, na razie również brak wzmocnień. Jakie więc cele będą do zrealizowania w nowym sezonie?

- Nie wiem. Trudno powiedzieć jak ta drużyna będzie prezentowała się kadrowo. Nie wiadomo gdzie będzie grała, jak będzie się nazywała, kto przyjdzie a więc nie wiadomo też, jakie będą cele.

W ostatnich dnia czerwca jedziecie na obóz do Austrii. Tam będziecie finalnie szlifować formę przed ligą?

- Tak. Jedziemy do austriackiego Zeveld. Będzie to bardzo ważny obóz, szykowany z myślą o nowym tworze, jakim miał być Śląsk. Tam zmierzymy się z bardzo dobrymi drużynami. Zagramy Dynamem Kijów, Olimpiakosem Pireus, z czołowym zespołem rumuńskim. Wszystko to było szykowane pod Śląsk, ale skorzysta na tym Groclin. Teoretycznie mamy trochę czasu, ale siedzimy teraz w Grodzisku i ten czas pomalutku ucieka. Będziemy w Zeveld to skupimy się już tylko na jak najlepszym przygotowaniu.

Ostatnio w natłoku spekulacji o przyszłości selekcjonera Leo Beenhakkera pana nazwisko pojawiło się w kontekście zostania asystentem Holendra.

- To spekulacje medialne i nic więcej. Ktoś rzucił temat, bo jest to teraz modne. Przez prasę przetacza się teraz fala krytyki odnośnie Leo. Ja znam swoje miejsce w szeregu. Dalej chcę się uczyć i rozwijać a czas działa na moją korzyść. Każdy polski trener marzy o tym, aby objąć reprezentację, bo to swego rodzaju nobilitacja i moje marzenie jest takie same. Teraz jednak jest zdecydowanie za wcześnie.

Do współpracy z trenerem Beenhakkerem zapraszani byli Czesław Michniewicz i Jan Urban. Może dostanie pan właśnie taką szanse podnoszenia swoich umiejętności?

- Wiadomo, że chciałbym pracować pod okiem takiego trenera. Byłoby bardzo miło gdyby coś takiego nastąpiło, więc nie zaprzątam sobie tym głowy. Mam swoją drużynę i chciałbym się na niej skupić.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×