Tomasz Frankowski: Sędzia bał się wyrzucić z boiska Arboledę

Jagiellonia Białystok wciąż pozostaje bez zwycięstwa w rundzie wiosennej. Ekipa Michała Probierza nie wygrała czterech meczów ligowych, odpadła także z Pucharu Polski. Mimo to Tomasz Frankowski uważa, że o kryzysie nie ma mowy.

- Każdy kto oglądał mecz z Lechem, widział Jagiellonię poruszającą się żwawo po boisku. Stworzyliśmy w pierwszej połowie sporo sytuacji, choćby ja powinienem otworzyć wynik, gdy znalazłem się sam na sam z bramkarzem. Nie zrobiłem tego, a później Stilić pokazał nam jak strzelać gole - przyznał Tomasz Frankowski.

Jaga nie wygrywa spotkań i strzela mało bramek. Co jest przyczyną tych kłopotów? - Uważam, że brakuje nam tylko i wyłącznie skuteczności. Jeśli stwarzamy trzy lub cztery sytuacje na stadionie mistrza Polski i nie wykorzystujemy żadnej, to jak możemy zwyciężyć? Gdybym trafił do siatki, wówczas my cieszylibyśmy się z trzech punktów - uważa doświadczony napastnik.

Ekipa Michała Probierza jest w nieciekawym położeniu, bo w najbliższej kolejce czeka ją następny arcytrudny pojedynek - na wyjeździe z Wisłą Kraków. - Jeśli polepszymy skuteczność, to wszystko wróci do normy. Zdajemy sobie oczywiście sprawę, z kim przyjdzie nam się zmierzyć, ale trzeba poprawić naprawdę niewiele, żeby było dobrze - dodał "Franek".

W starciu z Lechem w podstawowym składzie Jagi pojawili się zarówno Frankowski, jak i Vuk Sotirović. To pierwsza taka sytuacja w rundzie wiosennej. - Muszę przyznać, że dobrze gra mi się, mając obok siebie drugiego napastnika. Wspólnie stwarzaliśmy spore zagrożenie pod bramką rywala - stwierdził były król strzelców ekstraklasy.

Sotirović często był łapany na spalonych, co zniweczyło wiele dobrych akcji białostoczan. - Szkoda, że w jednym lub dwóch przypadkach Vuk nie zachował głębi, bo miałby wtedy sytuacje sam na sam z Kotorowskim. Warto jednak zaznaczyć, że w trakcie pierwszej połowy wyszedł na taką czystą pozycję i został powalony przez Arboledę. Niestety arbiter bał się odgwizdać to przewinienie i dać obrońcy Lecha czerwoną kartkę - zakończył "Franek".

Źródło artykułu: