- Podział punktów można uznać za satysfakcjonujący. W pierwszej połowie zagraliśmy nie najlepiej, ale po przerwie byliśmy absolutnie równorzędnym przeciwnikiem dla gospodarzy. Mieliśmy nawet szansę, by pokusić się o zwycięstwo. Niemniej jednak to ŁKS miał momentami optyczną przewagę i jeśli ktoś po tym meczu może odczuwać niedosyt, to właśnie łodzianie - ocenił Andrzej Bledzewski.
Były golkiper Arki Gdynia zaliczył w piątek bardzo udany występ. Dwukrotnie uratował swój zespół w trudnych sytuacjach. W pierwszej połowie obronił uderzenie głową Rafała Kujawy, natomiast w doliczonym czasie gry umiejętnie skrócił kąt i złapał piłkę po strzale Mariusza Mowlika z najbliższej odległości. To była prawdziwa piłka meczowa, której łodzianie nie wykorzystali dzięki dobrej dyspozycji bramkarza Warty.
- Jeśli chodzi o moją postawę, to zagrałem na zero. To jest największy pozytyw. Myślę, że cała drużyna może być z siebie zadowolona Byliśmy bardzo konsekwentni i dzięki temu zainkasowaliśmy punkt na niezwykle trudnym terenie - dodał.
Z perspektywy trybun uderzenia Kujawy i Mowlika wydawały się na tyle groźne, że Bledzewski nie powinien mieć żadnych szans na skuteczną interwencję. - Na widowni na pewno widać inaczej. Ja natomiast jestem w takiej sytuacji, że mam dosłownie chwilę na podjęcie decyzji. Muszę wykonać odpowiedni ruch. Po ułamku sekundy okazuje się, czy dopisało mi szczęście i obroniłem, czy też nie. Jeśli chodzi o te dwa strzały, być może nie były one aż tak groźne jak wyglądało to na trybunach, ale na pewno były to ważne wydarzenia w meczu. Dobrze, że nie padły po nich bramki, bo wtedy o remis byłoby zdecydowanie trudniej. Przy skutecznym uderzeniu Mowlika wręcz nie mielibyśmy na to szans, to była przecież ostatnia akcja spotkania - stwierdził golkiper Zielonych.
W ofensywie poznaniacy nie mieli w piątek zbyt wielu atutów. Stworzyli tylko jedną stuprocentową sytuację. W 66. minucie Adrian Woźniczka wybił piłkę z linii bramkowej po uderzeniu Krzysztofa Gajtkowskiego. Czy choć przez chwilę zespół Bogusława Baniaka liczył na pełną pulę? - Mi cały czas chodziła po głowie taka myśl. Zwłaszcza w drugiej połowie były momenty, w których mogliśmy pokusić się o lepsze rozegranie. Być może wówczas czystych sytuacji byłoby więcej - zakończył Bledzewski.
34-letni golkiper trafił do stolicy Wielkopolski przed startem rundy wiosennej i z marszu wygryzł ze składu Łukasza Radlińskiego, który wcześniej przez kilka lat miał pewne miejsce między słupkami bramki Warty.