Problem Śląska z napastnikami

W Śląsku Wrocław mają problem z napastnikami. Kontuzjowani są Cristian Diaz i Ljubisa Vukelja. Niedawno do pełni zdrowia powrócił Remigiusz Jezierski, a Łukasz Gikiewicz wiosną jeszcze nie trafił do siatki rywala. W WKS-ie gole strzelają więc pomocnicy.

Artur Długosz
Artur Długosz

Piłkarze Śląska Wrocław od momentu, gdy objął ich Orest Lenczyk nie mają problemów z odnoszeniem dobrych wyników. Jest jednak coś, co w drużynie z Wrocławia nie funkcjonuje tak, jakby wymarzyli sobie kibice drużyny z Oporowskiej. Chodzi o napastników.

Ci, którzy w zespołach głownie odpowiedzialni są za zdobywanie goli w Śląsku tego nie robią. Problem nasilił się, gdy w przerwie zimowej zielono-biało-czerwonych opuścił Vuk Sotirović. Rozpoczęto poszukiwania jego następny i padło na Ljubise Vukelja. Ten zagrał kilka minut w spotkaniu przeciwko Lechii Gdańsk. - Liczyłem na dużo więcej - ocenił jego występ "Nestor" polskich trenerów.

Teraz Vukelja długo nie będzie miał okazji do tego, aby przekonać trenera Śląska do swoich umiejętności. Naderwał on bowiem mięsień czworogłowy i treningi ma z głowy na około cztery tygodnie. Także inny snajper spoza granic naszego kraju jest kontuzjowany. Mowa o Cristianie Diazie. Ten wiosną do gry powrócił po ciężkim urazie i znowu nie jest zdolny do występów na zielonej murawie. W meczu sparingowym Argentyńczyk naderwał mięsień dwugłowy uda. Jego czeka jednak tylko tydzień przerwy.

Na obóz do Grodziska Wielkopolskiego, gdzie wrocławianie będą przygotowywać się do meczu z Lechem Poznań dwaj wyżej wymienieni piłkarze nie pojechali. Z nominalnych napastników w autobusie znalazło się miejsce dla Łukasza Gikiewicza i Remigiusza Jezierskiego. Z Jezierskim jest jednak mały problem, bo piłkarz ostatnio nie grał i leczył uraz. Gikiewicz dla Śląska zdobył jak na razie jedną bramkę, ale miało to miejsce jeszcze jesienią. - Najważniejsze, że wygrywamy. Ktoś może zarzucić, że znowu napastnicy nie strzelają, ale też widzimy, że gramy taką taktyką, że wszyscy bronimy i to co się uda to strzelamy. To chyba na razie nam wychodzi nieźle - komentował ten zawodnik po meczu z Lechią Gdańsk.

Ostatnio więc w Śląsku bramki strzela zupełnie kto inny niż napastnicy. Mowa tu oczywiście o Przemysławie Kaźmierczaku, który na swoim koncie ma już osiem trafień i jest zdecydowanie najlepszym strzelcem drużyny. - Mamy atut w postaci Przemka Kaźmierczaka - mówi portalowi SportoweFakty.pl Tadeusz Socha, obrońca zielono-biało-czerwonych. Podobnie twierdzą inni jego koledzy. - Mamy wiele atutów pojedynczych - chociażby Przemek Kaźmierczak - stwierdza Mariusz Pawelec.

Drużyna z Wrocławia mimo, że goli dla niej nie zdobywają napastnicy w lidze spisuje się bardzo dobrze. Powodów do aż takich obaw więc nie ma - zwłaszcza że w linii ataku mogą grać jeszcze choćby Marek Gancarczyk czy Piotr Ćwielong. Ten ostatni zdołał już pokonać bramkarza Lechistów.

Pomóż nam ulepszać nasze serwisy - odpowiedz na kilka pytań.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×