Katowiczanie postawili trudne warunki walczącemu o awans do ekstraklasy Podbeskidziu Bielsko-Biała. GKS miał swoje okazje w sobotnim spotkaniu i mógł wywieźć korzystny wynik z terenu rywala. Nie ukrywał tego sam Krzysztof Kaliciak, napastnik katowiczan, który w 57. minucie zmienił na placu gry Piotra Piechniaka. - Nie wiem jak to z boku wyglądało, ale po tych straconych bramkach próbowaliśmy grać atak pozycyjny, co jest na pewno trudne. Mieliśmy swoje szanse, może nie tak stuprocentowe jak Podbeskidzie. Brakowało nam trochę ostatniego podania. Przybliżaliśmy się pod bramkę podaniami, lecz przy tym ostatnim oddawaliśmy piłkę rywalom. Próbowaliśmy stwarzać sytuacje, a nie kopać do przodu. Jednak tak jak mówię, ciężko mi to oceniać z boiska jak z boku- przekonywał Kaliciak.
Zawodnik GKS-u zapewniał, że kontuzja Tomasza Hołoty, który opuścił boisko w karetce pogotowia, nie miała wpływu na postawę jego drużyny. - Piotrek Piechniak musiał od razu bez rozgrzewki wejść w mecz. I wydaje mi się, że nie najgorzej mu to wyszło. Na pewno Tomasz Hołota, jako kadrowicz młodzieżówki, jest bardzo dobrym zawodnikiem. Na pewno go zabrakło. W Poznaniu zagrał bardzo dobrze, strzelił bramkę. To nie jest jednak jakaś przyczyna porażki tutaj - przekonywał Kaliciak.
Napastnik GKS-u, podobnie jak trener Wojciech Stawowy zgodnie twierdzili, że Podbeskidzie jest murowanym faworytem do awansu do ekstraklasy i w pełni na ten awans sobie zasłużyło. - Myślę, że Podbeskidzie to drużyna na awans. W każdej formacji, tak w ataku jak i w obronie, mają bardzo dobrych zawodników. Nie grają jakiejś piłki kombinacyjnej, ale mają naprawdę dobry zespół i zasługują swoją postawą zarówno w lidze, jak i w Pucharze Polski na awans do ekstraklasy - mówił gracz GKS-u Katowice.
Według Kaliciaka, jego drużyna chcąc odrobić straty za bardzo się otworzyła i nadziewała co jakiś czas na groźne kontry. - Nie mieliśmy może w tym spotkaniu jakichś stuprocentowych sytuacji, ale na pewno okazje były. Brakło wykończenia. Co tu dużo powiedzieć, bardzo szkoda braku wygranej, a co najmniej remisu. Do momentu straty drugiej bramki cały czas liczyliśmy, że uda nam się strzelić na 1:1 i później mecz byłby otwarty do końca. Dostaliśmy drugą bramkę, też trochę się otworzyliśmy i tak się to potoczyło. Na pewno nie mogliśmy się bronić przegrywając, tylko trzeba było zaatakować. To jednak otworzyło też Podbeskidziu drogę do naszej bramki, gdyż z kontry grali rywale - zakończył rozmowę z portalem SportoweFakty.pl napastnik katowiczan.