Łukasz Ślifirczyk (napastnik Zawiszy): Odpoczynek dobrze mi zrobił. Generalnie wolę jednak grać niż siedzieć na ławce i oglądać pojedynek z trybun. Mogłem zdobyć w środę nawet trzy bramki, ale należy się cieszyć z tego, co jest. W pierwszej połowie szło nam niezwykle ciężko, a uratowało nas trafienie Cezarego Stefańczyka. Do tego momentu rywale bronili się naprawdę nieźle.
Adam Topolski (trener Zawiszy): W pierwszej części szło nam dosyć ciężko. Brakowało dobrych uderzeń z rzutów wolnych Cezarego Stefańczyka, który we wtorek na treningu wszystko trafiał niemal z każdej pozycji. Ponadto wiadomo jak gra taka drużyna jak Lechia. Rywale są cofnięci pod własne pole karne i czyhają na kontry. Ponadto nam dały się we znaki trudy spotkania z Nielbą Wągrowiec. Brakowało dynamiki i dokładnego rozgrywania akcji. Na szczęście przed przerwą Stefańczyk zrobił swoje, a druga połowa była już zupełnie inna.
Tomasz Trubiłowicz (trener Lechii): Nasza recepta na futbol jest prosta. Zawodnicy mają grać równo w obronie i starać się wyprowadzać szybkie kontry. To udawało nam się przez 44 minuty. O pechu zadecydował jeden szkolny błąd w środku boiska, z czego poszła szybka kontra. Zespół Zawiszy zachował się jak prawdziwy, rasowy bokser i było właściwie po meczu. Zawisza jest klasowo zespołem podobnym do Olimpii, z którą graliśmy w minioną sobotę.