Baniak o walce ze stadionowym chuligaństwem: Możemy nie zdążyć przed EURO

W ostatnim czasie tematem numer jeden w polskim futbolu jest walka ze stadionowym chuligaństwem. Jak należy eliminować tą patologię? O opinię w tej kwestii poprosiliśmy trenera Bogusława Baniaka, który pracuje w zawodzie już 31 lat.

- Na ten temat powinno się rozmawiać w oderwaniu od polityki. Przy ważnych meczach rozgrywanych na neutralnym terenie sprawą kluczową jest wybór odpowiedniego stadionu. Bydgoszcz nie była najszczęśliwszą lokalizacją na finał Pucharu Polski. Zresztą co do samego meczu, mam duże wątpliwości czy nie powinien on zostać przerwany przed ostatnim rzutem karnym, gdy za bramką pojawili się kibice Legii. Późniejszymi wydarzeniami jestem zbulwersowany, tym bardziej, że nie wszystkie służby reagowały w odpowiednim momencie. Co do zamykania stadionów, nie będę oryginalny. To chyba nie jest optymalne rozwiązanie. Najlepsze byłyby wysokie kary finansowe dla każdego, kto łamie prawo na obiekcie - uważa Bogusław Baniak.

Dlaczego należy stosować właśnie sankcje finansowe? - W Anglii wybrano ten kierunek i okazało się, że był on słuszny. Rodzice do dziś płacą za wybryki swoich dzieci. Tego rodzaju kary są wystarczająco dolegliwe. Nie wydaje mi się, by zasadne było umieszczanie chuliganów w areszcie, zwłaszcza że w większości przypadków nie są oni aż tak poważnym zagrożeniem dla społeczeństwa - dodał "Bebeto".

Jeśli chodzi o pieniądze, to w największym stopniu cierpią obecnie kluby, które na skutek zamknięcia stadionów utraciły spore wpływy. - Nie jestem przekonany, czy to rozwiązanie było słuszne. Uważam, że walka z patologią stadionową to złożony proces. Trudno uporać się z tym problemem w krótkim czasie. Nie wiem czy rok, który pozostał do EURO 2012, będzie wystarczający. Jeśli chodzi o same kluby, to ich rolą jest przede wszystkim wychowywanie swoich kibiców - stwierdził opiekun Warty.

Baniak pracuje w zawodzie trenera już 31 lat. Jak przez ten czas zmienił się obraz polskich trybun? - Nazwałbym to rewolucją. Kiedyś gdy odbywał się hitowy mecz, to widownia była pełna na dwie lub trzy godziny przed pierwszym gwizdkiem sędziego. Powodem był brak numeracji miejsc. Doskonale pamiętam też sytuacje, gdy bilety były rozprowadzane w zakładach pracy albo w samochodach pod stadionem. Oglądanie spotkania na trybunach wiązało się z dużym entuzjazmem, bo przeciętny Polak nie miał zbyt wielu rozrywek. Poza tym liga nie była transmitowana w telewizji. Ciekawie bywało też w sektorach vipowskich. Pamiętam, że widziałem niegdyś rozmowę profesora wyższej uczelni z prostym człowiekiem i ci panowie właśnie na stadionie znajdowali wspólny język. Na innych płaszczyznach nie mieliby pewnie o czym dyskutować. Futbol po prostu łączył ludzi.

Jaki jest dzisiejszy obraz polskich trybun? - Trochę się pozmieniało. Współczesny kibic płaci za bilet i wymaga: zarówno dobrej gry, jak i oglądania widowiska w przyzwoitych warunkach. Co do samego kibicowania, to na pewno jest ono teraz lepiej zorganizowane. Nie podoba mi się jednak nadmiar wulgaryzmów i to jest negatywne zjawisko w porównaniu np. do lat 80-tych. Wszyscy powinniśmy dążyć do tego, by nawet na meczach podwyższonego ryzyka złych emocji było jak najmniej - zakończył Baniak.

Komentarze (0)