Adrian Mierzejewski szczerze stwierdził, kto w sobotę był stroną przeważającą. - Nie ma co ukrywać i wkręcać, byliśmy w sobotę zespołem słabszym. Trener Zieliński powiedział już jednak, że jesteśmy taką drużyną, która tego typu meczów nie przegrywa i należy się z tego cieszyć - przyznał zawodnik Polonii, który miał najlepszą okazję do zdobycia bramki dla swojego zespołu. - Myślałem, że takich sytuacji będzie więcej, ale jednak była tylko jedna. Szkoda, bo mogliśmy zagrać lepiej i mecz mógł się inaczej ułożyć - stwierdził wychowanek Stomilu Olsztyn.
W drugiej połowie piłkarze z Warszawy grali już gorzej od Lechii. - Graliśmy inaczej, bo chcieliśmy rozgrywać piłkę. Wiedzieliśmy, że jak ruszymy wysoko, to może być ciężko, bo zawodnicy mieli kartki i dokonaliśmy dwóch wymuszonych zmian w grze. Dobrze, że udało nam się nie stracić bramki - przyznał Adrian Mierzejewski, który zauważył problemy związane z brakiem Artura Sobiecha. - Na pewno Artur jest przydatnym zawodnikiem w ofensywie, bo strzelił dziewięć bramek w sezonie. Wszedł Daniel Gołębiewski, który trochę powalczył, ale wszedł w ciężkim momencie, bo wtedy bardziej się broniliśmy, niż atakowaliśmy - przyznał.
Piłkarze Polonii Warszawa, nawet w momencie w którym Lechia zaczęła atakować, wierzyli w wywiezienie punktu z Gdańska. - Były momenty, że Lechia przycisnęła. Nie były to na pewno ataki rozpaczy, ale nie były to też konkretne sytuacje - zauważył Mierzejewski, którego drużyna miała swoje szanse w ostatnich minutach gry. - Mieliśmy okazje, a bramki zdobywa się zarówno w pierwszej, jak i w dziewięćdziesiątej minucie. Zostało 6-7 zawodników z tyłu, bo lepiej nic nie strzelić, ale się nie odkryć niepotrzebnie. Widzieliśmy, że Lechia ostatnio zdobyła jakieś pięć bramek w ostatnich pięciu minutach. To też był czynnik, który spowodował że broniliśmy tego wyniku - zakończył Adrian Mierzejewski.