- Mam mocny zespół przeciążeniowy na odcinku lędźwiowym, na szczęście bez ucisku na korzeń. Usłyszałem od lekarzy, że gdybym nie był sportowcem, nawet nie trzeba by tego leczyć. Dla piłkarza to jednak uciążliwe, będzie się za mną ciągnąć - wyjaśnił obrońca w rozmowie z Przeglądem Sportowym.
Sadlok rozważał, by swój problem rozwiązać operacyjnie, ale nie zdecydował się na pójście "pod nóż". - Jeżeli wiedziałbym, że wyleczy mnie w stu procentach, to już tydzień temu bym się na nią zdecydował. Ale zauważyłem, że to nie takie proste - wyjaśnił.
- Przez najbliższe pół roku przed każdym treningiem będę musiał dodatkowo wykonywać swoje ćwiczenia. Ciągle muszę tego pilnować, bo to nie jest tak jak z mięśniem, który się zagoi po 2-3 tygodniach i z głowy. Mam nadzieję, że jeśli przez miesiąc wzmocnię mięśnie, to potem nie będę miał już większych problemów. Ale doktor powiedział, że już zawszę będę musiał specjalnie uważać - dodał.
Źródło: Przegląd Sportowy.