Choć zbudował prawdziwe imperium, początki pracy Alexa Fergusona nie były usłane różami. - On jest nie do zastąpienia, nie potrafię wyobrazić sobie United bez bossa - powiedział niedawno Rio Ferdinand. Jednak na Old Trafford menedżer nie zawsze był wyłącznie chwalony. W 1990 r., gdyby nie zwycięstwo 1:0 nad Nottingham Forest i w konsekwencji wywalczenie Pucharu Anglii, "Fergie" prawdopodobnie straciłby posadę. Uratował go "złoty gol" Marka Robinsa i wstawiennictwo u władz klubu sir Bobby'ego Charltona. Po raz drugi pod presją zwolnienia Ferguson grał w sezonie 2001/2002. Z powodu obniżki formy i niemożności utrzymania dyscypliny w zespole ogłosił nawet przejście na emeryturę, by po kilku miesiącach zmienić zdanie. Obecnie dobiegający siedemdziesiątki szkoleniowiec zarzeka się, że popracuje jeszcze maksymalnie dwa, trzy sezony.
Oszałamiające sukcesy były snajper Dunfermline i Rangersów zawdzięcza w dużej mierze odważnemu wprowadzaniu do drużyny młodych wychowanków. - Nie wygrasz wszystkiego z dziećmi - powiedział Fergusonowi na początku sezonu 1995/96 legendarny piłkarz Liverpoolu, a obecnie komentator sportowy, Alan Hansen. Trenerowi Red Devils sztuka ta wbrew wszelkim oczekiwaniom powiodła się. Do tryumfów w połowie lat 90. Man Utd w znacznej mierze przyczynili się nazywani "Fergie's Fledglings" Gary i Phil Neville, Ryan Giggs, David Beckham, Paul Scholes, Nicky Butt, a także równie niedoświadczeni Roy Keane i Paul Ince. Szkot nie zmienił taktyki na przestrzeni lat i wciąż woli stawiać na nieoszlifowane perełki niż gotowe i mocno przepłacone towary. Lee Sharpe i wychowanek Darren Fletcher pojawili się w pierwszej drużynie, gdy byli jeszcze niepełnoletni, Cristiano Ronaldo trafił do Teatru Marzeń jako 18-latek, Wayne Rooney po raz pierwszy wystąpił w czerwono-czarnych barwach w wieku 19 lat, a niewiele starsi podczas debiutu byli Ole Gunnar Solskjaer czy Nani.
Ferguson od zawsze miał nosa do transferów i, wydając niewiele, pozyskiwał graczy oddanych na długie lata. W 1990 r. za 625 tysięcy funtów kupił Dennisa Irwina, późniejszy filar defensywy Czerwonych Diabłów w ponad 500 meczach. Eric Cantona był jedynie dwa razy droższy, a został legendą i ikoną United. Niespełna 4 mln funtów kosztował Roy Keane - wieloletni kapitan i niepowtarzalny przywódca, który w 1993 roku jedynie dzięki namowom "Bossa" zrezygnował z uzgodnionego już transferu do Blackburn, wybrał Manchester i w pełni zastąpił Bryana Robsona. Podobną kwotę wysupłano w 1997 r. na podstarzałego już wówczas Teddy'ego Sheringhama, który wraz z Solskjaerem zapewnił Fergusonowi w niezwykłych okolicznościach podczas magicznej nocy na Camp Nou pierwszy Puchar Europy. Również pozyskanie Andy'ego Cole'a, Dwighta Yorke'a, Ruuda van Nistelrooy'a, Rio Ferdinanda, Cristiano Ronaldo, Edwina van der Sara, Nemanji Vidicia czy Javiera Hernandeza uznawane jest za strzał w "10" i przejaw genialnego wyczucia, zmysłu taktycznego oraz intuicji Fergusona. Dla równowagi warto wspomnieć wielomilionowe inwestycje w Fabiena Bartheza, Juana Sebastiana Verona, Klebersona i Bebe, którzy w Premier League zupełnie się nie sprawdzili.
Jednym z kluczy do znakomitych rezultatów podczas blisko ćwierćwiecznego dowodzenia United było podejście "Bossa" do piłkarzy. Wybierany 10-krotnie najlepszym menedżerem Premier League, potrafił zarówno wesprzeć, jak i zatroszczyć się o zawodników (- Chciałbym szczególnie podziękować sir Alexowi. Odkąd przybyłem do drużyny, jego drzwi były zawsze otwarte - mówił odchodząc na emeryturę Scholes; - Mówi w taki sposób, że wszystko staje się łatwiejsze do zrealizowania i radzisz sobie lepiej. Jest wielkim psychologiem - uważa Vidić). Potrafił również powiedzieć stanowcze "nie", gdy ktoś wychodził przed szereg bądź podważał jego autorytet. Z tego powodu, będąc u szczytu formy, z Old Trafford odeszli Ince, Jaap Stam, Yorke, Cole, Beckham i van Nistelrooy. W atmosferze wzajemnych oskarżeń zespół opuścił Keane, a głośnym echem odbiła się awantura w szatni z 2003 roku, gdy kopnięty przez Fergusona but wylądował na twarzy "Becksa". - Potrafi użyć naprawdę ciężkich słów i ochrzanić cię w każdym momencie - opowiada Vidić. Od pochodzącego z Glasgow "Fergiego" nieraz dostało się także arbitrom, co poskutkowało pięcioma karami finansowymi dla menedżera. - Denerwuje mnie to, że w piłce nożnej nie można mówić prawdy - zżymał się nieraz Szkot, który przez szereg lat toczył przedmeczowe wojny na słowa z innymi szkoleniowcami. Choć w tej kategorii nie może równać się z Jose Mourinho, nieraz urażeni zachowaniem Fergusona czuli się Kevin Keegan, Arsene Wenger, Mark Hughes i Rafael Benitez.
6 listopada 2011 roku minie 25 lat odkąd Ferguson dowodzi Czerwonymi Diabłami. Jest nie tylko najdłużej pozostającym na stanowisku menedżerem United (wyprzedza o blisko rok Matta Busby'ego), ale i najbardziej utytułowanym. 12 tytułów mistrza Anglii, 5 zwycięstw w Pucharze Anglii i dwa tryumfy w Lidze Mistrzów wytrącają z rąk jego krytyków niemal wszystkie argumenty. Co więcej, Manchester Sir Alexa wciąż osiąga rezultaty, jakich pozazdrościć mogą mu najwięksi potentaci na Starym Kontynencie z Realem, Arsenalem, Bayernem, a także znacznie możniejszym Man City na czele. Coraz częściej pojawiają się jednak głosy, że jedenastka z Old Trafford nie wykorzystuje potencjału zarówno finansowego, jak i sportowego, a Ferguson powinien, podobnie jak stopniowo czyni to jego stara gwardia, we właściwym momencie powiedzieć "dość" i pozwolić wprowadzić do drużyny świeżą krew.
Choć nie wskazują na to wyniki, forma Rooney'a i spółki w minionym sezonie pozostawiała wiele do życzenia. Red Devils zawodzili na całej linii na wyjazdach, gdzie oddawali inicjatywę rywalom, w efekcie wygrali tylko 5 z 19 meczów. Ponadto kilkakrotnie ratowali wynik w drugiej połowie, gdy wpływ Fergusona na boiskowe wydarzenia był mniejszy. Menedżer na całej linii rozczarował w przygotowaniu taktyki na finał LM. Najlepszy zespół Premier League nie wyciągnął wniosków ze zdecydowanej porażki sprzed 2 lat i na Wembley dał się zdominować Leo Messiemu niemal w ten sam sposób co w Rzymie. Ferguson nie zaszczepił podopiecznym pomysłu na grę, ani nie znalazł recepty na typowy dla Dumy Katalonii styl. Nie wykreował też lidera, który dyrygowałby kolegami i wziął na swoje barki odpowiedzialność. Starcie z Katalończykami obnażyło wszystkie braki MU i choć z "11" Pepa Guardioli prawdopodobnie nikt nie potrafiłby skutecznie rywalizować, pokazało sympatykom diabelskiego klubu, jak wiele brakuje ich ulubieńcom do ideału.
Nie ulega wątpliwości, że najbardziej utytułowany klub na Wyspach musi ulec przebudowie. Od kilku sezonów Ferguson za sprawą Malcolma Glazera oraz sprzedaży Cristiano Ronaldo i Carlosa Teveza nie musi już zaciskać pasa. W ubiegłorocznym i bieżącym okienku transferowym na wzmocnienia dostał po 100 mln funtów. Poprzednio, choć plany były mocarstwowe, kupił tylko Hernandeza i Chrisa Smallinga. Teraz póki co pozyskał Ashley'a Younga, Phila Jonesa, Davida da Geę i... na tym może się skończyć. United wprawdzie nieśmiało zabiegają o Lukę Modricia i Wesley'a Sneijdera, ale zapewne na Old Trafford znów nie trafi żadna gwiazda światowego formatu, podczas gdy Ferguson orzeknie, że ma wystarczająco silny skład. Wówczas solidni, ale mało błyskotliwi Michael Carrick, Park Ji-Sung, Antonio Valencia czy Fabio i Rafael z pewnością podejmą walkę o obronę mistrzostwa i znów znajdą się w czubie Premier League, ale na europejskim podwórku nie pokonają ani Barcy, ani Realu, ani nawet zbrojących się Milanu czy Man City. Tymczasem mimo to zadowolony z siebie Pan i Władca Old Trafford, nie musząc obawiać się zwolnienia czy choćby reprymendy ze strony zwierzchników, nadal będzie mógł w spokoju popijać w gabinecie whisky, nadmiernie ufając podopiecznym.
- To niewyobrażalne, że on nadal znajduje motywację - komplementuje konkurenta Arsene Wenger, którego staż w roli menedżera Kanonierów sięga "dopiero" 15 lat. - W innych klubach zwalnia się trenerów co kilka lat, to wstyd. A Ferguson mógłby szkolić United jeszcze co najmniej następne pięć sezonów - stwierdził niedawno Bobby Charlton. - Można powiedzieć, że ten czy tamten będzie jego idealnym następcą, ale gdy objąłby takie stanowisko, mógłby sobie nie poradzić. Nie sposób przewidzieć, kto by podołał - ocenia Rio Ferdinand. - Jest menedżerem wszech czasów, nie było i nie ma lepszego na świecie - podsumowują zgodnie Cristiano Ronaldo i inny trenerski tytan, Fabio Capello. Czy jubileusz 25-lecia wystarczy Fergusonowi, by odejść w glorii niezwyciężonego? Pewne jest, że ktokolwiek przejmie pałeczkę po posiadającym tytuł szlachecki Szkocie (Mourinho, Guardiola, Steve Bruce, Laurent Blanc, David Moyes?), czekać będzie go iście diabelskie zadanie zmierzenia się z legendą i sukcesami sir Alexa.