- Myślę, że możemy spodziewać się interesującego spotkania. Ciągle mamy szanse na awans. Moją dewizą jest "wyciągnięcie" czegoś z tego spotkania. Stadion jest fantastyczny, więc myślę, że w takich okolicznościach moi piłkarze złapią wiatr w żagle. Rzadko mamy możliwość gry przy tak licznej publiczności i mam nadzieję, że to im pomoże - mówił Łotysz na przedmeczowej konferencji prasowej.
W pierwszym spotkaniu rozegranym w Rydze Biała Gwiazda wygrała 1:0 dzięki samobójczej bramce Renardsa Rode. Chociaż Skonto musi odrabiać straty, Pahars nie stawia swojego zespołu na przegranej pozycji: - Gdybyśmy nie wierzyli w awans, nie przyjechalibyśmy tutaj, tylko lepiej byłoby oddać mecz walkowerem. Wierzę w moich piłkarzy i liczę, że oni wierzą we mnie. Mamy swój plan na to, co robić i jak zrobić. Powtórzę jeszcze to, co mówiłem przed pierwszym meczem: Wisła oczywiście jest faworytem, ale nie zawsze jest tak, że faworyt przechodzi dalej. To piłka nożna, więc nigdy nie wiadomo.
Trener mistrzów Łotwy wrócił jeszcze do środowego spotkania, w którym ustawił swoją drużynę na wskroć defensywnie. - W pierwszym spotkaniu mieliśmy grać defensywnie, szczególnie w pierwszej połowie. Oczywiście nie mieliśmy w planach straty bramki przed przerwą. Z drugiej strony to Wisła nas zmusiła do obrony i nie mogliśmy się temu przeciwstawić. To normalne, że silniejszy zmusza słabszego do obrony, a słabszy liczy na kontrataki.
- Szkoda, że straciliśmy tę bramkę u siebie, bo wiadomo, że gole na wyjeździe liczą się podwójnie, ale ciągle mamy szanse. One będą do ostatniej minuty rewanżu - podkreślił Pahars.
W pierwszym meczu w ekipie Skonto zabrakło między innymi najlepszego aktualnie strzelca ligi łotewskiej, Nathana Juniora, ale jest szansa, że wzmocni ryżan we wtorkowym rewanżu. - To dla nas bardzo ważny gracz. Jest z nami w Krakowie, ale nie wiem jeszcze, czy wystąpi - stwierdził Pahars.