Premiera Floty bez aplauzu - echa meczu Flota Świnoujście - Dolcan Ząbki

Nie tak wyobrażali sobie otwarcie sezonu piłkarze Floty Świnoujście. Miało być ofensywnie i z polotem, a skończyło się rozczarowującą porażką 1:2 z Dolcanem Ząbki. Będący na fali ząbkowianie bezbłędnie wypunktowali odmłodzoną drużynę Krzysztofa Pawlaka. Zawiedli przede wszystkim debiutujący w I lidze zawodnicy, którzy dopuścili się koszmarnych błędów w drugiej części spotkania.

Śliskie progi zaplecza T-Mobile Ekstraklasy

O sile przebudowanej Floty ma decydować w najbliższych tygodniach mieszanka doświadczenia ogranych ligowców i polotu młodych graczy. Otwarcie sezonu okazało się szczególnie trudne dla tych drugich, którzy w sobotę rozpoczęli swoją przygodę na zapleczu T-Mobile Ekstraklasy. Trener Krzysztof Pawlak najpierw odważnie odmłodził kadrę, a następnie zagrał przeciw Dolcanowi z czwórką pierwszoligowych debiutantów w składzie. Występu żadnego z nich nie można ocenić jako wyraźnie pozytywnego. W bloku defensywnym pojawił się pochodzący ze Szczecina Rafał Kalinowski, który popełnił swój największy błąd w 70. minucie, gdy niezgodnie z przepisami powstrzymywał szarżującego w polu karnym Macieja Tataja. Prowadzący zawody Bartosz Frankowski nie wahał się ani chwili i podyktował rzut karny, który pewnym strzałem wykorzystał Piotr Kosiorowski. - Przegraliśmy po błędach indywidualnych, przy pierwszym golu popełnił go niedoświadczony Kalinowski. Sprowokował ten rzut karny, zachował się w sposób beznadziejny - nie ukrywał Pawlak.

Niewiele lepiej zachował się w 49. minucie Christian Nnamani, który stanął przed bajeczną szansą na podwyższenie prowadzenia Floty. Młody Nigeryjczyk dopadł do odbitej przez Macieja Humerskiego piłki, ale z pięciu metrów nie potrafił trafić do pustej siatki. Obchodzący urodziny drugi trener Floty Ryszard Kłusek złapał się za głowę i padł na kolana z niedowierzania. - Paradoksalnie uwierzyłem po tej sytuacji, że nie możemy przegrać tego meczu - opowiadał napastnik Dolcanu Maciej Tataj. Kilku niepewnych interwencji nie ustrzegł się także debiutujący między słupkami Floty Alan Wesołowski. Bramkarz Wyspiarzy miał problemy z grą na przedpolu, gdzie parę razy minął się z dośrodkowaniami przyjezdnych. Występ bez fajerwerków zanotował zmiennik Nnamaniego, Bartosz Śpiączka. - Mamy tydzień, aby wyeliminować błędy. Może być już tylko lepiej - wlewał optymizm w serca kibiców obrońca Floty Piotr Kieruzel.

Obfite ulewy wywołały obawy o stan murawy i poziom widowiska

Próbka nowego stylu trwała kwadrans

Budowana przez Krzysztofa Pawlaka drużyna ma różnić się od ekipy Petra Nemca nie tylko personaliami, ale także stylem gry. Nowy szkoleniowiec mówi "dość" topornej grze i prostym środkom, jego podopieczni mają brać na siebie ciężar konstruowania ataków. - Dziennikarze często pytają nas o taktykę meczową, a ja odpowiadam, że nieważne jakim systemem będziemy grali, ale na pewno wyjdziemy na boisko nastawieni ofensywnie. Będą dośrodkowania, strzały, a kibic nawet się nie zorientuje jaką taktykę przyjęliśmy - tłumaczył przed sezonem pomocnik Krzysztof Bodziony. Wyspiarze faktycznie udowodnili, że potrafią tak zagrać, ale jedynie w pierwszym kwadransie drugiej połowy, gdy wytworzyli sporo zagrożenia pod bramką Dolcanu. - Spodziewaliśmy się, że po przerwie czeka nas trudny moment. Flocie udało się dwukrotnie skontrować i rzeczywiście mieliśmy wtedy trochę farta - przyznawał po ostatnim gwizdku Tataj, którego koledzy przez resztę meczu z dużym powodzeniem rozbijali ataki Wyspiarzy. Wystarczy powiedzieć, że gospodarze zdołali oddać w pierwszej odsłonie tylko dwa celne strzały, a jednym z nich był skutecznie egzekwowany rzut karny. Nieco ku pokrzepieniu serc świnoujścian nadeszły komplementy z ust trenera rywali Roberta Podolińskiego. - Śmiem twierdzić, iż zespół Floty prezentuje dużo ciekawszy pomysł na grę w piłkę niż w poprzedniej rundzie - zauważył podczas konferencji.

Sędziowie jedną nogą na wakacjach

Sobotniego popołudnia nie zaliczy do szczególnie udanych trójka sędziowska z Bartoszem Frankowskim na czele. Arbitrzy kompletnie nie zapanowali nad temperaturą widowiska i podjęli szereg niepewnych decyzji, które wprowadziły nerwowość w szeregach obu drużyn. - W pierwszej odsłonie nie wyglądało to dobrze, arbiter główny się kompletnie pogubił. Cała trójka ochłonęła trochę w szatni, ale mimo tego uważam, że zepsuli widowisko - komentował po meczu Kieruzel. Nastroje starał się tonować z kolei Maciej Tataj, choć także nie oszczędził arbitrom gorzkich słów krytyki. - Sędziowie wywołali trochę złych emocji nie tylko w sztabie Floty, ale także w naszych szeregach. Mylili się, ale na szczęście w obie strony i przez to nie wypaczyli wyniku meczu - oceniał po ostatnim gwizdku.

Porażka z Dolcanem była dopiero pierwszym niekorzystnym wynikiem Floty w meczach prowadzonych przez Bartosza Frankowskiego. Dotychczas, arbiter z Torunia gwizdał Wyspiarzom "szczęśliwie" w trzech pojedynkach.

Taniec radości z kolejnego zwycięstwa

Najpierw szalona radość na płycie boiska, a następnie śpiewy i taniec w szatni - tak świętowali punkty wywiezione z wyspy Uznam gracze Dolcanu. Dla podopiecznych Roberta Podolińskiego było to już drugie zwycięstwo w rozpoczętym niedawno sezonie. - Dużo pracy nas kosztowało, aby wywieźć ze Świnoujścia punkty i jestem przekonany, że nie każdemu to się uda w tej lidze - zapewniał tryskający humorem szkoleniowiec. - Dzisiaj pasuje mi każde miejsce przy stole konferencyjnym - uśmiechał się chwilę wcześniej Podoliński. - Początek rozgrywek mamy naprawdę wymarzony, zwłaszcza że kontynuowaliśmy zdobywanie punktów na tak wymagającym terenie jak Świnoujście. Oby tak dalej! - wtórował Maciej Tataj. - Z wielką radością wsiadamy do autokaru i wyruszamy w długą podróż do domów - dodawał napastnik Dolcanu.

CZYTAJ TAKŻE:

Piotr Kieruzel: Pokazaliśmy swoją niedojrzałość<--

Maciej Tataj: Wystartowaliśmy jak w marzeniach, choć z dozą farta<--

Komentarze (0)