W niedzielę w starciu z Polonią Bytom Warta miała miażdżącą przewagę, ale tylko do 56. minuty, czyli do momentu objęcia prowadzenia. - Wstrzymałbym się z nadmiernymi pochwałami dla nas za ten fragment gry. Zresztą przy tak dużej różnicy w umiejętnościach, jaka dzieliła oba zespoły, powinniśmy to spotkanie wygrać zdecydowanie pewniej. Tymczasem musieliśmy liczyć na łut szczęścia i to, że Polonii w końcówce nie uda się wyrównać - ocenił w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Mariusz Ujek.
Po utracie gola podopieczni Dariusza Fornalaka nagle zaczęli grać lepiej. Przenieśli się na połowę Warty i napędzili rywalom sporo strachu. - Każda drużyna, która ma możliwość wywalczenia korzystnego rezultatu, nie będzie się bronić. Może być inaczej, jeśli przeciwnik ją zdominuje i nie pozwoli na stworzenie zagrożenia pod własną bramką. My tego nie zrobiliśmy. Mieliśmy wprawdzie sytuację Michała Golińskiego, ale to za mało. Wszystko skończyło się szczęśliwie, jednak nie zawsze musi tak być - dodał Ujek.
Wielu piłkarzy powtarza, że w danej klasie rozgrywkowej nie ma słabych rywali. Doświadczony napastnik uważa jednak inaczej. - Nie trzymajmy się sloganów. Bądźmy szczerzy: między niektórymi zespołami jest ogromna przepaść piłkarska i organizacyjna. Tyle że trzeba to udowodnić na boisku, bo słowami jeszcze nikt meczu nie wygrał. Musimy popracować nad wieloma elementami, gdyż potencjał mamy ogromny. Pora go wykorzystywać. Sprzyja nam na pewno upływający czas, bo okres przygotowawczy nie był zbyt długi, drużyna nadal się scala. Dlatego jestem zdania, że tydzień po tygodniu nasza postawa będzie wyglądać coraz lepiej.
Jeszcze kilka miesięcy temu Ujek był zawodnikiem Polonii. Czy pomógł zatem trenerowi Czesławowi Jakołcewiczowi w przygotowaniu taktyki na niedzielny mecz? - Nasz szkoleniowiec ma swoich ludzi do tego. Poza tym trzeba pamiętać, że z drużyny, w której ja występowałem, w Bytomiu pozostało już niewielu graczy. Przywitałem się z wszystkimi, bo wróciłem na Górny Śląsk z sentymentem. Jeśli chodzi natomiast o sprawy pozaboiskowe, to nie chciałbym już tego komentować. Wszyscy wiedzą jak to wyglądało.
Dorobek punktowy Warty jest niezły, ale bramkowy nader skromny. Jeden gol w dwóch meczach to mało. - Jeśli ktoś chce oceniać napastników tylko przez pryzmat zdobytych bramek, to powinien wyłączyć ich z zadań defensywnych, a pozostałym piłkarzom nakazać kreowanie gry oraz stwarzanie mnóstwa sytuacji. Wtedy można liczyć gole. Jeżeli natomiast rozliczamy ofensywnych graczy z wielu innych elementów, to tego rodzaju myślenie jest niewłaściwe - oznajmił Ujek.
Doświadczony napastnik wie co mówi, wszak w środku pola wykonuje ogromną pracę. W Bytomiu wygrał wiele pojedynków główkowych, otwierając drogę do bramki kolegom.