Bartosz Ława: Obyśmy nie musieli niebawem płakać
Gracze Pogoni Szczecin szybko otrząsnęli się po niezbyt udanym wyjeździe do Polkowic, skąd przywieźli rozczarowujący punkt. Nastroje w zespole poprawiła sobotnia wiktoria nad Wartą Poznań, po której długo nie milkły chóralne śpiewy w szatni. - Poważny test był nam potrzebny, ale liga nie kończy się na Warcie. Trzeba sprężyć się tak samo chociażby na Kolejarza Stróże - zapewnił Bartosz Ława.
Sebastian Szczytkowski
Podopieczni Marcina Sasala nie ukrywają radości z zasłużonego zwycięstwa nad innym kandydatem do awansu - Wartą Poznań (2:1). Portowcy rozpoczęli mecz z wyraźnym impetem i już pierwszy gwizdek dał im sygnał do ataku. Początkowe pół godziny upłynęło pod znakiem dominacji gospodarzy, a przewaga była szczególnie widoczna w ilości ofensywnych akcji i strzałów na bramkę Zielonych. - Jesteśmy na tyle klasowym zespołem, że musimy dominować w każdym meczu od pierwszej minuty. Pokazaliśmy to już w obu spotkaniach otwierających sezon, gdyż nawet w Polkowicach stłamsiliśmy przeciwnika, tyle że wtedy waliliśmy głową w mur - opowiadał po ostatnim gwizdku kapitan Pogoni Bartosz Ława.
- Pokazujemy po prostu swoją piłkę, nie patrząc czy naprzeciw staje Polonia Bytom, czy Warta. Gramy typowy atak pozycyjny, musimy dokładnie i pomału konstruować akcje od tyłu, ale w pewnym momencie przyspieszyć, aby stwarzać sytuacje. Dzięki temu osiągnęliśmy przewagę. Trochę poprzestawiała nam szyki kontuzja Błażeja Radlera. Dłuższa przerwa wytrąciła nas z rytmu i poznaniacy zdołali to wykorzystać. Do przerwy nie potrafiliśmy już wrócić na wcześniejsze tory - oceniał doświadczony pomocnik.