Z siódmego nieba do bram piekła - relacja ze spotkania Ruch Radzionków - GKS Katowice

Drogę z siódmego nieba do bram piekła przebyli w derbowym starciu z GKS Katowice gracze Ruchu Radzionków. Cidry prowadziły już 2:0, by w niespełna kwadrans dać sobie wydrzeć dwa punkty.

Mniej zorientowani kibice patrząc przed meczem na składy obu drużyn mogli przyprawić się o niemały zawrót głowy. W wyjściowej jedenastce Gieksy znalazło się bowiem aż pięciu graczy, którzy jeszcze trzy miesiące temu stanowili o sile drużyny z Radzionkowa. Na dodatek na ławce trenerskiej katowiczan zasiadł Rafał Górak, szkoleniowiec, który przeszedł z Cidrami drogę od IV ligi na zaplecze ekstraklasy, gdzie zaliczył udaną rundę jesienną. Zimą klub z Narutowicza opuścił, argumentując swoją decyzję zaległościami płacowymi.

Kiedy latem przejął GKS Katowice ściągnął na Bukową kolonię z Radzionkowa. Tym sposobem Ruch na Gieksę zamienili Michal Farkas, Tomasz Rzepka, Damian Kaciczak, Jan Beliancin i Dawid Jarka. W sobotnim meczu wszyscy gracze z radzionkowskiego zaciągu znaleźli się w wyjściowej jedenastce katowiczan i byli ważnymi ogniwami swojej drużyny, z małym wyjątkiem. Zaledwie 19. minut na boisku przebywał Farkas, po czym musiał opuścić plac gry, oglądając drugą żółtą kartkę za ostry faul na Pawle Gielu. Pierwszy żółty kartonik Słowak obejrzał za faul taktyczny na Michale Maku z prawej strony pola karnego GKS. Po rzucie wolnym wykonywanym z tego miejsca przez Piotra Rockiego padła zresztą bramka dla Ruchu. Doświadczony pomocnik radzionkowian idealnie zakręcił z prawego skrzydła i piłka nie dotknięta przez nikogo wpadła tuż przy słupku do bramki gości. - Podglądałem na treningach Jano Beliancina i przymierzyłem idealnie - cieszył się po meczu kapitan gospodarzy.

Cidry objęły prowadzenie, ale w pierwszych fragmentach gry lepsze wrażenie sprawiał GKS, który dwukrotnie zagroził bramce Marcina Suchańskiego. Najpierw po dograniu Przemysława Pitrego z piłką w pole karne wpadł Grzegorz Goncerz i przy asyście obrońcy runął jak długi tuż przed linią bramkową, zagrywając przy tym futbolówkę ręką. Kilka minut później bohaterzy poprzedniej akcji zamienili się rolami. Z prawego skrzydła przed pole karne zagrał Goncerz, a piłkę po strzale Pitrego pewnie złapał Suchański.

W ostatnim kwadransie pierwszej tempo meczu spadło. Grająca w osłabieniu Gieksa nie miała pomysłu na konstruowanie ataku pozycyjnego, a Ruch zdawał się kontrolować boiskowe wydarzenia. Z wydarzeń godnych uwagi należy odnotować jeszcze kąśliwy strzał z dystansu Beliancina, z ok. 35 metrów, po którym golkiper Ruchu końcówkami palców przerzucił piłkę nad poprzeczką. Z minuty na minutę piłkarze obu drużyn grali też coraz ostrzej i sędzia musiał temperować ich zapędy żółtymi kartkami, przez co na boisku zrobił się, jak to zakomunikował spiker "festiwal cytrynek". Łącznie w całym meczu sędzia pokazał aż siedem "herbatników" (w tym dwa Michalowi Farkasowi).

Druga połowa rozpoczęła się z siedmiominutowym opóźnieniem, z powodu burzy, jaka nad Bytomiem przeszła w przerwie meczu. Najwięcej frajdy z błyskawic przecinających niebo i gęsto padającego deszczu miała 250-osobowa grupa kibiców z Katowic. Ich entuzjazm zaraz po wznowieniu gry zgasił Michał Mak, po silnym strzale sprzed linii pola karnego mieszcząc piłkę w okienku katowickiej bramki. Maciej Wierzbicki po raz drugi w tym meczu był bezradny i nic nie wskazywało na to, by dwukrotnie "zraniona" Gieksa mogła tego popołudnia pokusić się o jakikolwiek zryw w ofensywie.

W tym większe oszołomienie miejscowych kibiców wprawiło to, co wydarzyło się w kolejnym kwadransie spotkania, kiedy bohaterem Gieksy został Pitry. Napastnik katowiczan najpierw w 58. minucie, przedłużył nadzieje gości pokonując Suchańskiego strzałem z rzutu karnego. Minutę wcześniej Jarkę w polu karnym nieprzepisowo zatrzymał Rafał Otwinowski. - Trafiłem czysto w piłkę. Nie wiem, dlaczego sędzia w tej sytuacji zagwizdał - przekonywał młody obrońca Ruchu. O ile decyzja o podyktowaniu jedenastki z perspektywy trybun wydawała się być słuszna, o tyle wielkie wątpliwości budzi zasadność ukarania piłkarza Cidrów bezpośrednią czerwoną kartką.

Dla radzionkowian kontrowersyjna decyzja arbitra była tym bardziej bolesna, że grając w osłabieniu gospodarze stracili kolejną bramkę; po ładnej zespołowej akcji katowiczan. Piłkę z własnej połowy, z prawego skrzydła w okolice pola karnego Ruchu wrzucił Beliancin, tam w ogromnym zamieszaniu jeden z graczy katowiczan zgrał futbolówkę głową do Pitrego, który w sytuacji sam na sam umieścił piłkę w bramce gospodarzy pokonując Suchańskiego efektownym lobem.

W końcówce GKS mógł wyjść na prowadzenie, kiedy apelu kibiców gości, o strzały z dystansu posłuchał Goncerz, po próbie uderzenia w wykonaniu piłka, nie po raz pierwszy w tym sezonie, zatrzymała się na słupku. W odpowiedzi Rocki wyłożył piłkę jak na tacy Marcinowi Krzywickiemu, ale wypożyczony do Radzionkowa z Cracovii napastnik, w czystej sytuacji zamiast dać Cidrom zwycięstwo posłał piłkę Panu Bogu w okno. - Spotkanie zdominowała walka. Od początku do końca była walka, graliśmy akcja za akcję. Szkoda dwóch straconych punktów, bo gdybyśmy nie bramka z rzutu karnego, to my będąc "na fali" strzelilibyśmy kolejne. To był dobry mecz dla kibiców - spuentował "Rocky".

Komentarze trenerów:

Rafał Górak (trener GKS Katowice): Najbardziej żal mi pierwszych 10-12 minut, kiedy mogliśmy wyjść na prowadzenie. To jest jednak tylko gdybanie, bo nie wiadomo, co by było dalej. Po czerwonej kartce Ruch grając w przewadze jednego zawodnika się rozpędził i strzelił dwie bramki. Nam udało się wyprowadzić stan meczu do remisu, a w końcówce zabrakło nam trochę szczęścia, bo piłka trafiła w słupek. Takie zawody, jak te chce się oglądać i na pewno kibice mogą być z tego spotkania zadowoleni. Na razie gromadzimy punkty powoli, ale myślę, że z czasem drużyna nabierze rozpędu i będziemy sięgać po całe pule. Gratuluje Arturowi dobrego przygotowania drużyny do sezonu, bo to ciężka robota, z której on bardzo dobrze się wywiązał.

Artur Skowronek (trener Ruchu Radzionków): Źle to spotkanie rozpoczęliśmy, choć uczulaliśmy się, że Gieksa będzie chciała od początku złapać rozmachu i zdominować to spotkanie. Rywal potrzebuje punktów, bo w Katowicach remisy nikogo nie zadowalają. W dalszej fazie spotkania wróciliśmy do naszej gry i strzeliliśmy bramkę, która była w mojej opinii zasłużona. Potem szybko dołożyliśmy kolejną i to ułożyło ten mecz w głowach moich zawodników. Musimy się mocno uderzyć w pierś. Chłopaki mają głowy opuszczone w dół, bo wiedzą, że zawalili. Prowadząc 2:0 z tak klasowym rywalem, jak Gieksa to prowadzenie trzeba utrzymać. My tego nie uczyniliśmy i dlatego tylko remisujemy. Otrzymaliśmy srogą lekcję, żeby w kolejnych spotkaniach tego zwycięstwa już z rąk nie wypuścić. Widowisko mogło się podobać, ale takie są derby. Nigdy nie brakuje w nich walki i ambicji. Wynik nas jednak absolutnie nie zadowala.

Ruch Radzionków - GKS Katowice 2:2 (1:0)

1:0 - Rocki 16'

2:0 - Michał Mak 47'

2:1 - Pitry (k.) 58'

2:2 - Pitry 72'

Składy:

Ruch: Suchański - Kaszowski, Kopacz, Otwinowski, Łopuch, Mateusz Mak (69' Cieluch), Rocki, Giesa, Michał Mak (74' Piotr Giel), Paweł Giel (59' Nalepa), Krzywicki.

GKS: Wierzbicki - Farkas, Rzepka, Jacek Kowalczyk, Kaciczak, Goncerz, Cholerzyński, Beliancin, Chwalibogowski (65' Feruga), Pitry (87' Hołota), Jarka (71' Sobotka).

Żółte kartki: Kopacz, Paweł Giel (Ruch) - Farkas, Goncerz, Rzepka, Kaciczak (GKS).

Czerwone kartki: Farkas /18' za drugą żółtą/ (GKS) - Otwinowski /57' za faul/ (Ruch).

Sędzia: Rafał Rokosz (Siemianowice Śląskie).

Widzów: 1500 (250 kibiców gości).

Źródło artykułu: