Czarodziej Frankowski (wideo)

Tomasz Frankowski polską ligę przerasta o głowę. Wychowanek Jagiellonii Białystok w sobotę po raz kolejny potwierdził, że jest najskuteczniejszym napastnikiem T-Mobile Ekstraklasy. W spotkaniu z Koroną Kielce "Franek" zdobył gola numer 151 na najwyższym szczeblu rozgrywek w Polsce.

Tomasz Kozioł
Tomasz Kozioł

Dzięki geniuszowi Tomasza Frankowskiego Jagiellonia wciąż może szczycić się mianem niepokonanej drużyny w sezonie 2011/2012. "Łowca bramek" w inauguracyjnym meczu z Podbeskidziem Bielsko-Biała (2:2) strzelił dwie bramki, następnie zapewnił Jadze wygraną z Lechią Gdańsk (2:1) oraz punkt w meczu z Koroną Kielce (1:1). W tym sezonie aktualny król strzelców ekstraklasy ma już na swoim koncie cztery bramki i jest samodzielnym liderem klasyfikacji najlepszych strzelców polskiej ligi.

W spotkaniu z Koroną wydawało się, że Jagiellonia nie zdobędzie nawet punktu. Do 90. minuty białostoczanie przegrywali 0:1 i nic nie wskazywało, że mogą doprowadzić do remisu. Chwila nieuwagi i pozostawienie bez opieki Frankowskiego sprawiło, że kielczanie dali sobie wydrzeć zwycięstwo. - Na szczęście możemy liczyć na Tomka Frankowskiego i aż strach pomyśleć, co by się stało, gdyby nie zagrał w tym meczu. Nie mielibyśmy nawet punktu. 1:1 nie jest z pewnością wynikiem marzeń, ale szanuję ten punkt, bo ciężko na niego pracowaliśmy - stwierdził Czesław Michniewicz, trener Jagiellonii.

Frankowski potyczkę ze złocisto-krwistymi porównał do spotkania Jagiellonii sprzed tygodnia. - Był to mecz podobny trochę do tego z Lechią. Zdominowaliśmy przeciwnika, a gola szybko straciliśmy po prostym błędzie. Szkoda, że doprowadziłem do wyrównania dopiero w ostatniej minucie, bo gdybym strzelił na 1:1, powiedzmy w 70. minucie, to mielibyśmy jeszcze szansę zwyciężyć - powiedział kapitan Jagiellonii.

Klasę "Franka" docenili przeciwnicy. - Wiedzieliśmy, że Frankowskiego nie możemy spuścić na chwilę z oczu, niestety nastąpiło to w końcówce meczu i powiedzenie "Franek - łowca bramek" okazało się na nasze nieszczęście prawdziwe - przyznał ze smutkiem w głosie Leszek Ojrzyński, trener Korony, któremu wtórował Aleksandar Vuković. - Wystarczyła chwila nieuwagi, a tyle dokładnie potrzebuje Tomek Frankowski do zdobycia bramki i zamiast trzech punktów, przywozimy do Kielc tylko jeden.

Bramka na 1:1 Tomasza Frankowskiego w meczu z Koroną Kielce:

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×