Patryk Małecki: Nie ma mnie w kadrze, ale to nie oznacza, że nie będzie mnie kiedyś

Patryk Małecki jest na ustach wszystkich kibiców w Polsce. To jego bramka dała Wiśle Kraków zwycięstwo w pierwszym meczu IV rundy eliminacji Ligi Mistrzów z APOEL-em Nikozja, dzięki czemu Biała Gwiazda jest coraz bliżej upragnionej fazy grupowej Champions League, na którą w Polsce czeka się już 15 lat.

- To, że strzeliłem, nie robi ze mnie Boga. Nieważne kto strzela, ważne, że wygrywamy. Pokazaliśmy wszyscy charakter i wolę walki. Na Cyprze pewnie ktoś inny strzeli i awansujemy. Jeśli awansujemy, to pewnie będzie to najważniejszy gol w mojej karierze. Rzadko strzelam lewą nogą? Kiedyś tak strzeliłem Arce Gdynia. Cieszę się, że lewa noga nie jest od wsiadania do tramwaju, tylko się przydaje w meczach - mówi "Mały", który po strzeleniu gola ściągnął koszulkę meczową, a pod nią miał t-shirt z podobizną Jana Pawła II: - Koszulkę dostałem od kolegi, który pochodzi z gór i powiedział, że to zdjęcie przyniesie mi szczęście. I przyniosło. Wszyscy wiedzą jaki mam stosunek do Jana Pawła II, mam go wytatuowanego na ręce.

- Wszyscy wiedzą jaki mam stosunek do Jana Pawła II - mówi Patryk Małecki

Po tym jak wychowanek Wigier Suwałki w 71. minucie wpisał się na listę strzelców, kibice Wisły śpiewali "Smuda? Co? Małecki!", domagając się powołania ich pupila do reprezentacji Polski. - Nie mówmy po jednym meczu, że mam iść do kadry - ripostuje Małecki, który jest już ewidentnie zmęczony zamieszaniem związanym z jego grą lub raczej "niegrą" w reprezentacji. - Widocznie trener ma w kadrze lepszych zawodników i ja do tego się przyzwyczaiłem. Robię to, co do mnie należy w Wiśle. Trzeba uszanować zdanie trenera Smudy. Tak naprawdę to nawet nie patrzę na listę powołanych, bo wiem, że mnie tam nie będzie. Dla mnie liczy się teraz Wisła, dla tej drużyny oddaję serce. Nie załamuję się. Nie ma mnie w tej kadrze, ale to nie oznacza, że nie będzie mnie kiedyś. Może kiedyś trener Smuda da mi szansę, a jeśli nie on, to ktoś inny.

GALERIA: Wisła Kraków - APOEL Nikozja

Skrzydłowy Wisły przyznał, że APOEL postawił ciężkie warunki: - Nie wiedzieliśmy jak APOEL zacznie: czy zaatakuje, czy się będzie bronił. Postawili na atak, mają dobrze operujących piłką zawodników. APOEL to bardzo dobra drużyna, ale wydaje mi się, że z minuty na minutę się rozkręcaliśmy i o tę bramkę byliśmy lepsi. Nie wygralibyśmy bez kibiców, bo zrobili taką atmosferę, że tylko chce się grać. W rewanżu będzie na pewno ciężej. Zdajemy sobie sprawę z tego, że to zwycięstwo było wymęczone. Cieszymy się z wygranej, ale jest lekki niepokój przed rewanżem. Zrobiliśmy mały krok w stronę Ligi Mistrzów i wierzę, że damy radę. Potrafimy grać z kontry i pewnie tak postanowi trener.

- Pierwszy raz grałem przy hymnie Ligi Mistrzów i delikatne ciarki były, ale potem już tylko pełna koncentracja. Długo czekałem na bramkę, miałem kontuzję. Cieszę się, że trener mi zaufał i od razu po wyleczeniu przywrócił mnie do pierwszego składu. Czuję, że trener we mnie wierzy, a ja chcę mu się odwdzięczyć dobrą grą - kończy Małecki.

Komentarze (0)