Choć rywal Podbeskidzia występuje dopiero w II lidze, to jednak od 2 minuty to Resovia Rzeszów prowadziła z bielszczanami na stadionie w Boguchwale. - W 2 minucie już straciliśmy bramkę, chłopcy trochę nie weszli mecz i ten gol ustawił w pewien sposób mecz. Natomiast z biegiem czasu było widać coraz to większą różnicę klas między zespołami. Zwycięstwo nasze było jak najbardziej zasłużone. Myślę, że zagraliśmy dobry, przyzwoity mecz, może bez fajerwerków i bez jakiegoś błysku, ale mieliśmy sporo okazji bramkowych i drużyna grała przyjemną dla oka piłkę - relacjonuje dla portalu SportoweFakty.pl rzecznik Podbeskidzia, Jarosław Zięba.
Na IZO-Arenie przeciwko rzeszowianom zagrał eksperymentalny skład Podbeskidzia, w którym zabrakło kilku czołowych graczy. Ci dostali czas na odpoczynek po trudach ostatnich konfrontacji w T-Mobile Ekstraklasie. Zmiennicy wykorzystali jednak swoją szansę i sprostali oczekiwaniom, jakie wobec nich miał trener Robert Kasperczyk. - Trener Kasperczyk wystawił skład eksperymentalny. Dał odpocząć kilku zawodnikom, którzy grali w ostatnich meczach ligowych. Nie było Sikory, Demjana, Łatki, Sokołowskiego, Sourka, Króla i Cienciały - informuje Zięba.
Jeszcze w pierwszej połowie wyrównującą bramkę dla Podbeskidzia strzelił Piotr Koman, który zagrał na nietypowej jak dla siebie pozycji, mianowicie środkowego obrońcy. W drugiej połowie bielszczanie zrobili przewagę na boisku i przypieczętowali awans strzelając dwa gole, których autorami byli Sylwester Patejuk i Sebastian Ziajka.
Wyjazd do Rzeszowa bielskich piłkarzy można uznać za udany, a trzy gole to dobry prognostyk przed sobotnią batalią z Koroną Kielce w lidze. W niej mają już zagrać ci, którzy odpoczywali we wtorek. - Trochę optymizmu mamy po tym meczu, bowiem strzeliliśmy trzy bramki i teraz czas, aby przełamać się w lidze i zacząć strzelać gole - przekonuje rzecznik Podbeskidzia na łamach naszego portalu.