Wiktoria nad Sandecją Nowy Sącz pozwoliła nieco uspokoić atmosferę wokół Portowców po dwóch wyjazdowych porażkach. Szczecinianie zasłużenie pokonali prowadzoną przez Mariusza Kurasa drużynę, tworząc zdecydowanie więcej sytuacji podbramkowych. Mimo przewagi, gracze Pogoni do ostatnich minut drżeli o wynik, a tętno ich kibiców zdecydowanie wzrosło w doliczonym czasie gry, gdy arbiter nie uznał gola zdobytego przez przyjezdnych.
- Ponownie zawiodła nas skuteczność, gdyż nasza przewaga w pierwszej połowie była ogromna. Mieliśmy wiele sytuacji, aby przechylić szalę zwycięstwa na naszą korzyść już do przerwy. Nie wykorzystaliśmy ich, a ta nieporadność mogła się zemścić. Na szczęście udało się zagrać na zero w tyłach i to uratowało komplet punktów - opowiadał po ostatnim gwizdku pomocnik Portowców Adrian Łuszkiewicz. - To fakt, że Sandecja trochę przycisnęła w drugiej części, ale takie było zamierzenie, aby cofnąć się i pograć z kontrataku - dodał waleczny piłkarz.
Urodzony w Zielonej Górze Łuszkiewicz pojawił się na murawie w 70. minucie, a jego zadaniem było zabezpieczenie środkowej strefy boiska. Pomocnik zameldował się na boisku krótko po wejściu - brutalnym faulem, po którym na placu gry rozpoczęła się ostra kłótnia graczy obu zespołów. Odwetu szukał pomocnik Sandecji Rafał Berliński, który uderzył Łuszkiewicza w twarz. - Powinien otrzymać ewidentną czerwoną kartkę, nie powinien sam szukać sprawiedliwości. Jednak obaj dokończyliśmy mecz, więc nie będę rozpamiętywał tej sytuacji - komentował Łuszkiewicz, który dopiero drugi raz w sezonie ligowym pojawił się na murawie.
Adrian Łuszkiewicz opuścił po poprzednim sezonie GKP Gorzów Wlkp.
- Ocena mojej gry należy do trenera, ale to oczywiste, że liczę na kolejne występy. Jestem w Szczecinie, aby grać, a nie przesiadywać na ławce rezerwowych. Podczas treningów daję z siebie sto dwadzieścia procent i mam nadzieję, że trener doceni moje zaangażowanie. Zdaję sobie sprawę, że moja sytuacja nie należy do najłatwiejszych, ponieważ muszę rywalizować o miejsce w środku pola z trójką doświadczonych graczy. Niełatwo wygrać rywalizację z takimi piłkarzami jak Bartosz Ława, Edi, czy Takafumi Akahoshi, dlatego powolutku czekam na szansę - oceniał swoje miejsce w drużynie Marcina Sasala Łuszkiewicz.
Dotychczasowym problemem Portowców jest przeplatanie niezłych występów na własnym obiekcie z nieudanymi grami wyjazdowymi. Podopieczni Marcina Sasala zdobyli poza Szczecinem tylko punkt, na dodatek ponieśli bolesną porażkę z OKS Olsztyn w Pucharze Polski. Jeden z głównych kandydatów do awansu z I ligi liczy na rychłe przełamanie i tym samym ustabilizowanie formy. - O receptę na mecze wyjazdowe najlepiej zapytać trenera, ale moim zdaniem potrzeba nam większego zdecydowania. Konfrontacje poza Szczecinem to trochę inna bajka. Nikt nie kładzie się przed nami, czekając na najniższy wymiar kary. Przeciwnicy prezentują się odważniej niż na naszym terenie, gdzie często wychodzą na murawę bardzo bojaźliwie. Przełamanie jednak nastąpi, zaczniemy przywozić komplety punktów i doczekamy się otwartego futbolu także na wyjazdach - zapowiadał nasz rozmówca.
Najbliższa okazja na wyjazdowe punkty oczekuje na Portowców w Niecieczy, gdzie zmierzą się z przewodzącą w tabeli Termalicą Bruk-Bet. Stawką pojedynku może być odebranie drużynie Dusana Radolskiego fotela lidera. - Obecnie jesteśmy podbudowani psychicznie i z optymizmem spoglądamy w przyszłość. Czeka nas na pewno ciężki mecz, ale przygotowujemy się do niego spokojnie. Naszym planem będzie przywiezienie potrzebnych nam punktów - spogląda w przyszłość były gracz GKP Gorzów Wlkp.