Specyfika startu w europejskich pucharach jest prosta. Najpierw trzeba trochę dołożyć, aby potem zarobić. Kluby w fazie eliminacyjnej dokładają do interesu, bo nie mogą liczyć na duże pieniądze za awans do kolejnej rundy lub za prawa do transmisji ze spotkań. Od 2009 roku dzięki scentralizowanym prawom telewizyjnym oraz marketingowym Liga Europejska zrobiła finansowy krok naprzód. W pierwszym sezonie po reformie Pucharu UEFA, kluby podzieliły między sobą kwotę 135 milionów euro. W zeszłym sezonie było to 150 milionów. W tym sezonie zapewne będziemy mieli kolejny wzrost.
3 miliony euro zarobione przez Lecha Poznań to mało w porównaniu z 7,2 miliona, które otrzymuje każdy zespół za awans do fazy grupowej Ligi Mistrzów. W Lidze Europejskiej można zarobić, ale nie wystarczy sam występ w fazie grupowej. Trzeba również grać o awans do kolejnej rundy. Największe pieniądze są bowiem ze sprzedaży praw telewizyjnych i marketingowych. W przypadku Kolejorza ogromną rolę odegrały również wpływy ze sprzedaży biletów. Jeżeli podliczymy łączne wpływy klubu z ubiegłorocznej Ligi Europejskiej, to łatwo obliczyć, że stanowiły one niemalże 40 procent budżetu klubu.
Źródło: Przegląd Sportowy.