W składzie Arki zabrakło Mirko Ivanovskiego, który przebywa na zgrupowaniu reprezentacji Macedonii i okazało się, że bez niego potencjał ofensywny żółto-niebieskich nie istnieje. Mecz rozpoczął się od protestu kibiców przeciwko zarządowi klubu i przez 5 minut trybuny świeciły pustkami.
Z początku taka atmosfera sparaliżowała obie drużyny i na boisku dosłownie nic się nie działo. Gdy po 10 minutach młodzi, ambitni i wybiegani podopieczni trenera Artura Skowronka zorientowali się jak słabi są tego dnia gospodarze przeszli do ofensywy. Wystarczyło zastosować wysoki pressing, aby całkowicie sparaliżować poczynania Arkowców.
Na efekty nie trzeba było długo czekać - już pierwsza akcja przyniosła Cidrom prowadzenie. W 13. minucie z rzutu rożnego dośrodkował doświadczony Piotr Rocki, piłkę niedokładnie wybił Piotr Kuklis, a zza pola karnego huknął tuż przy słupku z woleja najlepszy w szeregach gości Adam Giesa, nie dając żadnych szans zasłoniętemu Michałowi Szromnikowi.
11 minut później zaskoczonych gospodarzy dobił strzałem głową Marcin Krzywicki, który stojąc sam w polu karnym po raz drugi pokonał Szromnika, po dośrodkowaniu Giesy. Piłkarze trenera Petra Nemeca razili... niemocą i nie mieli kompletnie pomysłu na grę. Całkowicie bezproduktywny był jedyny, nominalny napastnik Janusz Surdykowski, który albo odbijał się od gości, albo ślizgał po murawie. Dość powiedzieć, że pierwszy i jedyny celny strzał gospodarzy odnotowaliśmy dopiero w 45. minucie gry, gdy stoper Omar Jarun słabo uderzył futbolówkę główką na bramkę bezrobotnego Mateusza Miki.
Wydawało się, że po przerwie trener Nemec zdołał zmobilizować swoją drużynę - m.in. wpuścił na boisko najnowszy nabytek - swojego krajana Petra Benata za całkowicie bezproduktywnego i słabego Kuklisa. Tymczasem gwoździa do gdyńskiej trumny, a właściwie bramki tuż po przerwie wbił 18-letni stoper gości Michał Nalepa, po wolnym niezawodnego i wszędobylskiego Giesy. Nalepa w tygodniu zagrał w reprezentacji U-20 i tam również zdobył bramkę w spotkaniu z Białorusią.
Niesamowite wrażenie na obserwatorach meczu zrobili wszyscy młodzi piłkarze trenera Skowronka, a zwłaszcza bracia bliźniacy Mateusz i Michał Makowie, którzy swobodnie operowali na cidrowskich skrzydłach. Nie dziwią zatem ich testy w zagranicznych klubach. Równiez pozostali gracze Ruchu - jak kolejna para bliźniaków Paweł i Piotr Gielowie, czy 19-letni stoper Bartosz Kopacz na tle słabych gospodarzy imponowali spokojem, profesjonalizmem i przede wszystkim dużą ambicją.
Honorowe trafienie dla gospodarzy było dosyć przypadkowe. Z bliska piłkę wepchnął Surdykowski, po wcześniej wrzutce Bartłomieja Niedzieli, ale wydaje się, że chwilę wcześniej Jarun w wyskoku sfaulował golkipera gości. Między 59. a 70. minuta spotkania mieliśmy prawdziwy festiwal żółtych kartek. W sumie aż 5 graczy obu drużyn zostało nimi ukaranych. Gdy chwile potem za przepychanki z Marcinem Radzewiczem ukarany został drugim żółtkiem, a w konsekwencji czerwoną kartką kapitan gości Piotr Rocki wydawało się, że drużyna Arki pójdzie za ciosem i chociaż ambicją spróbuje doprowadzić do remisu.
Tymczasem miarą bezradności żółto-niebieskich w sobotnim meczu była sytuacja Niedzieli z 82. minuty. Zamiast w polu karnym, w dogodnej sytuacji uderzać na bramkę Miki, to za próbę wymuszenia rzutu karnego otrzymał drugą żółtą kartkę i podzielił los Rockiego - wyrównując tym samym stany osobowe obu zespołów. Po końcowym gwizdku arbitra radzionkowianie byli cali w skowronkach - tak jak i ich trener - Artur Skowronek. Dzięki temu, jak zapowiadali przed meczem - w radosnych nastrojach i ze śpiewem powrócą wesołym autokarem na Śląsk.
Pora na wyjaśnienie tytułu relacji. "Cidry" to oficjalny przydomek śląskiego ligowca z Radzionkowa, ale cidr lub częściej spotykana nazwa cydr, to także jabłecznik - nazwa alkoholowego trunku, rodzaju piwa, które serwowane jest np. w Anglii, Francji, także w Skandynawii. Tyle, że zamiast chmielowego - ma posmak kwaśnych jabłek. Dokładnie taki smak miała dla gospodarzy kompromitująca porażka z radzionkowskimi Cidrami.
Po meczu powiedzieli:
Artur Skowronek (trener Ruchu): Ten mecz wygraliśmy zasłużenie. Uważam, że bylismy zespołem, monolitem, prawdziwą jednością. Wiedzieliśmy, że jak Arka się rozbuja to nie mamy tu czego szukać. Ćwiczyliśmy wysoki pressing, który zespół kapitalnie zastosował i dzięki temu wygraliśmy mecz. Naszą wielką siłą są stałe fragmenty gry, które dziś znów dały nam bramki. W szatni chłopaki już pewnie mówią o awansie, to oczywiście żart, ale dziś ta promocja wyszła nam wspaniale. Uważam, że sędzia popełnił kilka błędów, między innymi przy bramkach.
Petr Nemec (trener Arki): Nie ma żadnego usprawiedliwienia, nikogo nie mogę pochwalić, wszyscy zagrali źle i dlatego przegraliśmy mecz. Nie wiem jakby zagrał w ataku młodzieżowiec zamiast w bramce? Pewnie byłaby to dla niego duża presja. Nie chciałem zmieniać składu, który zagrał dwa niezłe mecze. Niestety Surdykowski sobie w ataku kompletnie nie radził. Nie wiem czemu zespół tak wyszedł do meczu - to pytanie do nich. Analizując spotkanie na gorąco, moi zawodnicy na pewno nie poradzili sobie z pressingiem gości. W Ruchu świetnie zagrali młodzieżowcy, których zlekceważył mój zespół. Co do zmiany po czerwonej kartce, to zrobiłem taką zmianę, żeby miał kto zagrać z boku pomocy.
Arka Gdynia - Ruch Radzionków 1:3 (0:2)
0:1 - Giesa 13'
0:2 - Krzywicki 24'
0:3 - Nalepa 47'
1:3 - Surdykowski 53'
Składy:
Arka Gdynia: Szromnik - Krajanowski, Łągiewka, Jarun, Radzewicz - Wilczyński (52' Jakub Kowalski), Siebert, Kuklis (46' Benat), Budziński (83' Płotka), Niedziela - Surdykowski.
Ruch Radzionków: Mika - Trzcionka, Kopacz, Nalepa, Marcin Kowalski - Mateusz Mak (84' Mróz), Paweł Giel, Giesa, Rocki, Michał Mak (68' Cieluch) - Krzywicki (71' Piotr Giel).
Żółte kartki: Niedziela, Budziński, Siebert (Arka) oraz Kopacz, Rocki (Ruch).
Czerwona kartka: Niedziela /82' za drugą żółtą/ (Arka) oraz Rocki /73' za drugą żółtą/ (Ruch).
Sędzia: Michał Mularczyk (Skierniewice).
Widzów: 5190.