Marcin Frączak: Kilka dni temu jako ambasador Castrola wsiadł na warszawskim lotnisku na Bemowie do Corvette 4x4 Turbo, do samochodu przyspieszającego w mniej niż dwie sekundy do 100 km/h. Pana jazda tym wspaniałym samochodem była wielką atrakcją 11. Targów Inter Cars. Skąd u pana zamiłowanie do samochodów?
Jerzy Dudek : Jako mały chłopak bawiłem się praktycznie tylko samochodami i piłką. Postawiłem w życiu na piłkę, ale sentyment do samochodów też pozostał. Dla wielu chłopaków zainteresowanie samochodami, to coś naturalnego. Tak było też u mnie. Jazda Corvette 4x4 Turbo, samochodem o mocy 1600 koni, to duża frajda. To spełnienie marzeń, bo kto nie chciałby się przejechać samochodem o takiej mocy.
To jest pana wymarzony samochód?
- On jest bardzo ciężki, ale nim też można jeździć po ulicach. Ma ogromy potencjał. Gdy się rusza, to huk jest tak ogromny, że na skórze pojawia się gęsia skórka. Bardzo fajny jest też Audi 80 albo Audi 100. To są rajdówki, a prywatnie jeżdżę Audi RS6, które ma 600 koni. Wrażenia więc są też niesamowite.
Czy idąc za przykładem Adama Małysza, będzie chciał pan kiedyś wystartować w rajdzie?
- Nie wiem, ale nic nie jest wykluczone. Choć może nie w rajdach WRC Rally, bo one są strasznie ciężkie. Mnie równie mocno interesują wyścigi torowe, choć prawdę mówiąc na razie się nad czymś takim nie zastanawiałem.
Jaka jest szansa na to, że będzie grał pan jeszcze w piłkę?
- Bardzo duża. Ja jeszcze do końca nie wiem co będę robił w przyszłości. Na razie odpoczywam, jestem na etapie regeneracji sił. Ostatnie cztery lata, które spędziłem w Madrycie, były intensywne szczególnie pod względem psychicznym. Musiałem się mocno poświęcać, aby rywalizować z młodymi chłopakami. Nie było to dla mnie łatwe. W końcu postanowiliśmy z rodziną wrócić po wielu latach do Polski, gdzie próbujemy się zaaklimatyzować.
Będzie pan występował w Polsce czy za granicą?
- Nie wiem. Decyzję o tym podejmę wspólnie z żoną. Zastanowimy się czy jeszcze stać mnie na to, aby grać w jakimś klubie.
Mógł pan zostać w Realu, który zaproponował panu pracę z bramkarzami. Czy żałuje pan tego, że nie przyjął propozycji?
- Bycie trenerem bramkarzy w tak wielkim klubie jak Real Madryt to ogromne wyróżnienie. Być może w przyszłości z tego skorzystam. Na razie mam jednak wyższe ambicje. Przyjechaliśmy do Polski, bo chcę m.in. zaangażować się w promocję naszego kraju za granicą. Organizujemy przecież Euro 2012, które trzeba promować. To duże wyzwanie.
Nie ma pana już w Realu, ale dalej przecież interesuje się pan losami tego klubu. Podczas meczu o Superpuchar Hiszpanii przeciwko Barcelonie, Jose Mourinho wsadził palce do oka asystentowi Pepe Guardioli. To nawet jak na prowokacyjny sposób bycia Portugalczyka było coś niesamowitego!
- Myślę, że Mourinho zachowuje się cały czas naturalnie. Jednak nie jest on w stanie wyobrazić sobie tego, że jedna drużyna jest faworyzowana przez sędziów, a druga upokarzana. Real ma najwięcej fanów w Hiszpanii, gdzie jest około trzech tysięcy klubów kibica "Królewskich". Przez sędziów nie jest jednak lubiany. Może to irytuje trenera i zawodników, bo w ostatnim czasie mecze Realu z Barceloną kończą się podobnie.
Istnieje powiedzenie, że przeciwko Barcelonie nie gwiżdże się karnych. Co pan o tym sądzi?
- W ciągu czterech lat jakie spędziłem w Realu rozegraliśmy około dziesięciu spotkań przeciwko Barcelonie. Nie pamiętam, abyśmy mogli powiedzieć, że sędzia prowadził mecz w sposób neutralny. Zawsze mieliśmy problemy z arbitrami. Jedna wpadka sędziego może ustawić mecz, zmienić otoczkę, spowodować, że bardzo trudno się jest podnieść, odrobić straty.
W najbliższej edycji Ligi Mistrzów przeciwnikami Realu Madryt w grupie D będą Olympique Lyon, Ajax Amsterdam oraz Dinamo Zagrzeb. Jak pan ocenia to losowanie?
- Real co roku nie ma problemów w meczach grupowych i myślę, że tym razem będzie podobnie. Mourinho buduje zespół na fazę pucharową. Wierzę, że w przyszłym roku Real dojdzie do finału i go wygra. Wznieść po raz dziesiąty Puchar Europy, to byłby dla Realu coś wspaniałego.
Z kim z Realu ma pan obecnie najlepszy kontakt?
- Przez lata grałem za granicą, więc utrzymuję znajomości nie tylko z piłkarzami Realu, ale także Feyenoordu czy Liverpoolu. Niedawno się widziałem z Cristiano Ronaldo, do Kaki kilka dni temu wysłałem MMS.
Pana pasją są samochody, od których rozpoczęliśmy rozmowę. Ma pan jednak też słabość do golfa. W Hiszpanii jest znacznie więcej pól golfowych niż u nas. Gdzie pan gra w golfa po powrocie do Polski?
- Gram w Krakowie, bądź w Warszawie. Byłem raz na polu golfowym w Szczecinie. Dostępność do pól golfowych w Polsce jest jednak trochę ograniczona. Przeważnie są one usytuowane za miastem. Godzina jazdy na pole golfowe, to jest trochę uciążliwe. Jednak pola golfowe są tak piękne, że warto się poświęcić, aby mieć kontakt z naturą.