W spotkaniu z ŁKS-em, czyli de facto sąsiadem w ligowej tabeli krakowianie zaprezentowali się najsłabiej w tym sezonie i przegrali 0:1 po golu Antoniego Łukasiewicza z 30. minuty.
- Chcieliśmy bardzo wygrać to spotkanie, ale nie udało się. To już szósty mecz w tym sezonie bez zwycięstwa i czwarta nasza porażka przy dwóch remisach. Wszyscy jesteśmy wściekli i musimy pomyśleć, co teraz, bo jeśli dalej będziemy notować takie wyniki, to znów doprowadzimy do tego, co było w zeszłym sezonie. Musimy szybko coś zrobić. W tym spotkaniu wbrew pozorom była wielka presja - każdy chciał wygrać, bo wszyscy wiedzą, w jakiej jesteśmy sytuacji. Jeśli się spojrzy na naszą grę, to nie gramy źle, ale nie wygrywamy. Jesteśmy w coraz gorszej sytuacji i to dotyka wszystkich, którzy kochają tę drużynę - kibiców, ale także i nas - komentuje reprezentant Burundi.
Ntibazonkiza nie potrafił wskazać pierwszej rzeczy w grze Cracovii, która nadaje się do poprawy, ale dał do zrozumienia, że przyda się wstrząs w każdym elemencie: - Tak jak mówię - musimy zrobić coś naprawdę szybko, nie możemy czekać i powtarzać, że jeszcze wiele gier przed nami. Jeśli będziemy tak myśleć, to właśnie wtedy doprowadzimy do powtórki z ostatniego roku. Musimy wszyscy trzymać się razem i myśleć na spokojnie o tym, jak wygrać kolejne spotkanie.
Podkreślił równocześnie, że wszyscy zawodnicy stoją murem za trenerem Jurijem Szatałowem: - Oczywiście, że jesteśmy z trenerem. Wszyscy jesteśmy źli na siebie za to, jak zagraliśmy. Wiemy, że trener Szatałow znajdzie rozwiązanie, a od nas zależy, czy będziemy w stanie wprowadzić je w życie.