Rzeczywistość okazała się jednak brutalna dla zespołu z Nowego Sącza. Drużyna prowadzona przez Mariusza Kurasa praktycznie nie istniała w Polkowicach. W pierwszej połowie goście zostali zepchnięci do głębokiej defensywy, a sam Patryk Bryła mógł kilkakrotnie pokonać Marka Kozioła. W drugiej odsłonie mecz się wyrównał, ale sytuacji bramkowych Sandecja również miała jak na lekarstwo. Najgroźniej pod bramką Sebastiana Szymańskiego zrobiło się dopiero w 91. minucie, kiedy to Arkadiusz Aleksander uderzył głową z 5 metrów. Golkiper gospodarzy skutecznie jednak interweniował.
Mimo dość słabej postawy swojego zespołu w tym meczu, Mariusz Kuras negatywnie wypowiedział się jedynie o środkowej formacji. - Jeżeli nie da się meczu wygrać, to trzeba go zremisować. Myślę, że w porównaniu do tego co zagraliśmy tydzień temu, dzisiaj zagraliśmy o 50 procent słabiej. Jednak nie mówię tutaj o wszystkich zawodnikach. Dobrze prezentowali się obrońcy i Arek Aleksander w przodzie, linia środkowa jednak na ten mecz chyba nie dojechała. Nie może być tak wiele słabych punktów w naszej pomocy jak w tym meczu, bo wtedy gra opiera się na czterech obrońcach, jednym defensywnym pomocniku i napastniku, tak naprawdę przecież nie o to chodzi. Mówiąc szczerze, byłem mocno zaskoczony słabą postawą niektórych graczy, ale mam szeroką ławkę rezerwowych. W zeszłym tygodniu wymieniłem 50 procent składu i teraz również mogę to zrobić. Więc jeśli ktoś nie dba i nie pielęgnuje tego co może mieć, to będzie miał to co chce - stwierdził na pomeczowej konferencji Kuras.
Szkoleniowiec zespołu z Nowego Sącza nie szczędził również słów uznania dla drużyny KS-u oraz jej trenera Dominika Nowaka. - Ten punkt zdobyty na trudnym terenie w Polkowicach trzeba szanować. Tutaj zawsze się ciężko robiło oczka i myślę, że wielu drużynom będzie nadal bardzo trudno na tym terenie grać. W grze zespołu z Polkowic widać myśl. Kilkakrotnie już walczyłem z drużynami Dominika i zawsze te pojedynki do łatwych nie należały, dlatego życzę mu, aby jak najdłużej prowadził tą ekipę, bo naprawdę robi to bardzo dobrze - powiedział. Jak się jednak okazało po tym meczu, trener Nowak został przymusowo urlopowany.
Zespół przyjezdnych w piątek fatalnie prezentował się na boisku, w wyniku czego szkoleniowiec wraz z kapitanem Janem Frohlichem musieli głośno dyrygować piłkarzami. Na skutek tego, że stadion w Polkowicach jest bardzo kameralny i przychodzi na niego garstka kibiców, pokrzykiwania słyszały wszystkie osoby zgromadzone tego dnia na trybunach. - Po prostu tak czasami trzeba, Jan jako kapitan jest moim przedłużeniem i tak naprawdę jak się na niektórych krzyknie, to zawsze mogą coś więcej wykrzesać z siebie. W tym meczu zabrakło nam naszych atutów, czyli umiejętnego utrzymywania się z piłką w środku pomocy - zakończył Mariusz Kuras.
W następnej kolejce I ligi już w środę Sandecja Nowy Sącz podejmie spisujący się jak na razie bardzo dobrze zespół Termaliki Bruk-Bet Nieciecza.