Paweł Giel: Kompletnie nie zasłużyliśmy na taki bagaż bramek

Tęgie, piłkarskie lanie odebrali w Szczecinie gracze Ruchu Radzionków, rozgromieni różnicą aż czterech goli. Losy pojedynku mogły potoczyć się inaczej, gdyby przyjezdni wykorzystali choć część ze stworzonych w początkowych minutach szans strzeleckich. Środowy wieczór był wyjątkowo pechowy dla Pawła Giela, który dwukrotnie trafił w słupek. - Nie pamiętam podobnego wyczynu w mojej karierze - mówił.

Sebastian Szczytkowski
Sebastian Szczytkowski
Podopieczni Artura Skowronka stanęli w środowy wieczór przed trudnym zadaniem wywiezienia korzystnego rezultatu ze Szczecina, gdzie długą passę zwycięstw kontynuują piłkarze Pogoni. Sytuację radzionkowian pogorszyła dodatkowo nagła epidemia grypy żołądkowej, która solidnie nadwątliła siły drużyny. - Przyjechaliśmy w szesnastu na stadion klubu, którego warunków nie można nawet porównywać do naszych. Wypadło nam trzech ważnych zawodników, reprezentantów każdej z formacji. Na dodatek kontuzja wykluczyła występ Marcina Krzywickiego, co jeszcze osłabiło siłę rażenia w przodzie - przyznawał po ostatnim gwizdku pomocnik Ruchu Paweł Giel. Mimo problemów kadrowych, radzionkowianie nie przestraszyli się Portowców i od pierwszego gwizdka ruszyli do ofensywy. Początkowe minuty były okresem ich wyraźnej przewagi, a gospodarze tylko szczęściu mogą zawdzięczać zachowanie czystego konta w otwierającym mecz kwadransie. Do sytuacji strzeleckich z łatwością dochodził Paweł Giel, którego dwa uderzenia zakończyły swoją przygodę na słupku, a trzecie doskonale wybronił Radosław Janukiewicz. - Szczerze mówiąc, nie pamiętam podobnego wyczynu w mojej dotychczasowej karierze. Jednak czy to teraz ważne? Podobne sięganie pamięcią miałoby sens, gdyby futbolówka wpadła do siatki - komentował pechowiec. - Chcieliśmy podejść i zagrać w Szczecinie wysoko. Podobny pomysł zrealizowaliśmy w pojedynku z Arką i wówczas zdało to egzamin. Mam jednak wrażenie, że klasa piłkarzy Pogoni jest inna, niż gdynian i tym razem nasza taktyka okazała się nieskuteczna. W jednej z akcji pierwszej połowy chcieliśmy założyć pressing, nie udało się, padła bramka, a później gospodarzom poszło już z górki - zdradzał część przedmeczowych założeń nasz rozmówca.
Paweł Giel występuje w drużynie Ruchu od 2008 roku
Faktycznie, pierwszy gol zdobyty w 27. minucie przez obrońcę Pogoni Petera Hricko odmienił losy widowiska. Uskrzydleni szczecinianie poszli za ciosem, już po kilku minutach prowadzili różnicą trzech goli i na dobre zapomnieli o niemocy z początku spotkania. Nadzieje przyjezdnych odżyły jeszcze przed przerwą, gdy katastrofalny błąd Dawida Kucharskiego wykorzystał czujny Michał Mak. Po powrocie z szatni, radzionkowianie rzucili się do odrabiania strat, ale ich ofensywne szarże rozbijała o niebo lepiej prezentująca się w drugiej części obrona Portowców. Drużyna trenera Skowronka budowała akcję, ale nie potrafiła stworzyć klarownych sytuacji strzeleckich. Z kolei gospodarze kontrowali i raz po raz gasili zapał przeciwników, dorzucając na swoje konto jeszcze dwa gole. - Mogę się tylko zgodzić, że kara jest dla nas zbyt surowa i nie zasługiwaliśmy na porażkę aż 1:5. Zagraliśmy odważnie, utrzymywaliśmy się przy piłce, a Pogoń strzeliła niemal wszystko co miała do wykorzystania. Taka jest prawda. Na początku meczu trzy razy trafiliśmy w słupek. Takie strzały muszą wpadać do siatki i wtedy mecz mógłby ułożyć się inaczej. Obok skuteczności i szczęścia, zabrakło nam konsekwencji, przede wszystkim przy wybijaniu piłki. Kiedy znajdujemy się w opresji we własnej szesnastce, nie można się piep.yć, ale kopnąć w aut i wtedy byłoby po problemie. A tak, jedziemy do domów ze spuszczonymi głowami - oceniał przebieg widowiska Paweł Giel. Atmosferę przed spotkaniem delikatnie podgrzewały wspomnienia poprzedniej konfrontacji obu zespołów, gdy doskonała postawa strzegącego bramki Ruchu Łukasza Skorupskiego zapewniła radzionkowianom niespodziewany, bezbramkowy remis w Szczecinie. Do dzisiaj, majowy mecz jest ostatnim, którego Pogoń nie zakończyła domowym zwycięstwem. - Nie można porównywać środowej konfrontacji z meczami poprzedniego sezonu, gdy najpierw pokonaliśmy, a następnie zremisowaliśmy ze szczecinianami. Pogoń to dziś odmieniona drużyna, którą zasilił Edi Andradina i kilku, innych ciekawych zawodników - unikał porównań młody piłkarz. Szansa na rehabilitację otwiera się przed zawodnikami Ruchu już w najbliższy weekend, gdy w Radzionkowie zamelduje się nierówno grająca Warta Poznań. Obie drużyny przystąpią do pojedynku z zepsutymi humorami, ale zarazem chęcią powrotu na ścieżkę zwycięstw. - Przyjedzie do nas silny kadrowo zespół, jeden z głównych przedsezonowych faworytów do awansu. Nie wszystko idzie po ich myśli, ale w podobnej sytuacji znajduje się obecnie wiele zespołów, gdyż pierwszoligowa stawka jest bardzo wyrównana. Musimy przygotować się do tego meczu. Niekoniecznie fizycznie, ponieważ według mnie, trenerów i innych osób wokół drużyny wyglądamy pod tym względem znakomicie. Myślę, że musimy podejść do tego meczu lepiej psychicznie - zapowiadał Paweł Giel.
Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×