- Nie boję się powiedzieć, że powinniśmy ten mecz zremisować. Zwycięstwa z kolei byliśmy tak samo blisko, jak Zawisza, ale co z tego, jak trzy punkty jadą do Bydgoszczy - załamywał ręce po sobotnim spotkaniu Rafał Górak, trener katowickiej drużyny.
GKS przez cały mecz był drużyną prowadzącą grę i dyktującą warunki na boisku. Zawisza długimi fragmentami meczu był zepchnięty do głębokiej defensywy. Diametralnie inaczej na morale obu drużyn podziałała czerwona kartka, jaką w 55. minucie meczu zobaczył Michał Ilków-Gołąb. Grająca w osłabieniu bydgoska drużyna zaczęła odważniej kontrować, a GieKSa... stanęła. - Zbyt szybko uwierzyliśmy, że ten mecz sam się wygra - przyznaje Damian Chmiel, napastnik śląskiej drużyny.
Zupełnie innego zdania co do postawy lidera przy Bukowej był kapitan "Zetki". - Przez cały mecz byliśmy drużyną zdecydowanie lepszą. Nawet grając w osłabieniu to my byliśmy drużyną zdecydowanie bardziej zdeterminowaną, która wiedziała co chce w tym meczu osiągnąć. Chaotyczne poczynania GieKSy musiały spełznąć na niczym. Jesteśmy zwycięzcami i ani przez sekundę nie przeszło nam przez myśl, że możemy tutaj stracić punkty - przekonuje Łukasz Skrzyński.
Akcja, która przesądziła o losach spotkania miała miejsce w 66. minucie gry. Na lewym skrzydle Wahan Gevorgian w podwórkowy sposób ograł Michala Farkasa i zagrał do wychodzącego na czystą pozycję Jakuba Wójcickiego, który w sytuacji sam na sam z Witoldem Sabelą ze stoickim spokojem skierował piłkę do bramki.
- Bramka i trzy punkty cieszą niesamowicie, bo to był dla nas wyjątkowo trudny mecz. GKS postawił nam twarde warunki i musieliśmy się temu przeciwstawić walką i determinacją. Udało nam się strzelić tę jedną bramkę i dzięki temu to my triumfujemy. Nie liczy się styl, bo zwycięzców się nie osądza - puentuje napastnik Zawiszy.