- Legia też chciała ten mecz wygrać, jej zawodnicy nie odstawiali nogi, było ciężko, ale wyszliśmy z tego zwycięsko - cieszy się Piątek, dla którego - licząc także mecze nieistniejącego już Pucharu Ekstraklasy - były to szóste w życiu derby stolicy. Co ciekawe, przegrał w nich tylko raz, w 2008 roku przy Łazienkowskiej. Dwa mecze kończyły się remisami, trzykrotnie zaś (raz za sprawą walkowera) górą były Czarne Koszule, a na pierwszy plan wysuwa się starcie sprzed roku, gdy zespół prowadzony przez Jose Marię Bakero wygrał aż 3:0.
W niedzielę Czarne Koszule przegrywały przy Konwiktorskiej po trafieniu Miroslava Radovicia. Stracony gol gospodarzy jednak nie podłamał i po przerwie ruszyli do zdecydowanych ataków, co przyniosło pożądany skutek. - Strzelona bramka dodała nam skrzydeł, potem trafiliśmy drugi raz, w końcówce było trochę nerwów, ale zdołaliśmy to wytrzymać i cieszymy się ze zwycięstwa - mówi Piątek. - W szatni wszyscy krzyczeliśmy, cieszyliśmy się, to była prawdziwa euforia!
Którego z Legionistów zdaniem Piątka było w niedzielę powstrzymać najtrudniej? - Radović i Ljuboja znakomicie się rozumieją, grają do siebie zarówno długie, jak i krótkie piłki. Ciężko było ich zatrzymać, ale nasi obrońcy sobie poradzili - mówi pomocnik Czarnych Koszul, zwracając też uwagę na wsparcie kibiców, którzy po raz pierwszy w tym sezonie niemalże w komplecie wypełnili obiekt przy Konwiktorskiej. - W każdej chwili byli z nami i to nas mobilizowało jeszcze bardziej, żeby wygrać i cieszyć się razem z nimi - mówi.
Piątek doskonale zdaje sobie jednak sprawę z tego, że piłkarze Polonii nie mogą spocząć na laurach i wygrana powinna zmobilizować ich do jeszcze bardziej wytężonej pracy. - Na pewno chcieliśmy zatrzeć w niedzielę ślady po nieudanym meczu w Białymstoku. Nie możemy się jednak tym zwycięstwem zachwycać i do kolejnego starcia trzeba podejść z taką samą werwą i zaangażowaniem, jak w derbach. Dopiero wówczas będziemy mogli mówić, że wokół nas wszystko się uspokoiło - kończy wychowanek Czarnych Koszul.