Tak jak zapowiadano przed meczem, ŁKS grający przy Cichej jako gospodarz i Ruch wystawili na mecz pucharowy rezerwowe składy. W zespole beniaminka ekstraklasy zabrakło przede wszystkim kapitana Marka Saganowskiego i najlepszego strzelca łodzian w bieżącym sezonie Sebastiana Szałachowskiego. Waldemar Fornalik nie uwzględnił w meczowej kadrze m.in. Matko Perdijicia, Łukasza Janoszki oraz Wojciecha Grzyba. Szansę debiutu w oficjalnym pojedynku Niebieskich otrzymał Łukasz Burliga.
Kadrowe roszady spowodowały, że pojedynek nie był porywającym widowiskiem. O pierwszej połowie meczu Ruchu z ŁKS można powiedzieć, że... się odbyła. Na boisku od pierwszych minut wiało nudą. Mało było składnych akcji i przede wszystkim strzałów na bramkę. Chorzowianie najlepszą okazję stworzyli sobie w 38. minucie, gdy strzał z piętnastu metrów Pawła Abbotta, po wyłożeniu piłki przez Jakuba Smektałę z prawej strony, przeleciał kilka pięter ponad bramką Bogusława Wyparły. Doświadczony golkiper podczas meczu mógł poćwiczyć wybijanie piłki z linii pola bramkowego. Po nieudanych akcjach Niebieskich futbolówka często wychodziła na aut bramkowy.
Grający w mocno rezerwowym składzie łodzianie oddali przed przerwą na bramkę Michala Peskovicia jeden strzał. Jednak próba Macieja Bykowskiego zamiast w bramkę potoczyła się w kierunku narożnika boiska. Jednak łodzianie mogli prowadzić, gdy w 41. minucie Marcin Smoliński zamiast przyjmować piłkę, będąc sześć metrów przed bramką, zdecydował się na próbę uderzenia nożycami. To okazało się jednak za trudne dla gracza ŁKS, który nie trafił w piłkę.
Drugą połowę odważniej rozpoczęli łodzianie. Jednak po ośmiu minutach to chorzowianie mieli doskonałą sytuację na objęcie prowadzenia. Po podaniu z głębi pola Arkadiusz Piech wygrał biegowy pojedynek z defensorem ŁKS i znalazł się w sytuacji sam na sam z Wyparłą. Napastnik z Cichej trafił piłką w kolano doświadczonego bramkarza. Trzy minuty później filigranowy snajper Ruchu przestrzelił z pięciu metrów. Po wrzutce z rogu pod bramką ŁKS powstało zamieszanie, ale Piech kozłującej futbolówki nie potrafił wbić do siatki.
Po chwilowej szybszej grze Niebieskich tempo gry znowu spadło. Mecz toczył się głównie w środku pola, a na boisku podobnie jak przed przerwą dużo było niedokładności. Do końca regulaminowego czasu gry optyczną przewagę posiadali chorzowianie, ale nie potrafili stworzyć sobie dogodnej bramkowej okazji. Łodzianie nastawieni na kontrataki opóźniali grę i doprowadzili do dogrywki.
Zaraz po rozpoczęciu dodatkowego czasu gry łodzianie mieli wyśmienitą okazję na objęcie prowadzenia. Po płaskim dośrodkowaniu z lewej strony na wprost Peskovicia znalazł się Smoliński, ale atakując wślizgiem futbolówkę nie trafił w bramkę.
W 95. minucie sędzia Tomasz Musiał zaskoczył wszystkich dyktując rzut karny dla łodzian. Arbiter dopatrzył się faulu na Bykowskim, ale wydaje się, że do tej pory poprawnie rozstrzygający zawody sędzia popełnił błąd. Pesković kapitalną interwencją nie dał się pokonać Tomaszowi Nowakowi. Mocno uderzoną futbolówkę Słowak odbił na róg.
Kontrowersyjna decyzja arbitra rozjuszyła chorzowian, którzy ruszyli do ataku. W 100. minucie bliski celu był Abbott, który trącił piłkę piętą pięć metrów przed bramką Wyparły. Jednak zawodnik z Cichej minimalnie przestrzelił po dograniu Marka Zieńczuka. W 103. minucie po indywidualnej akcji z szesnastu metrów strzelał Maciej Jankowski, ale dobrze ustawiony Wyparło złapał piłkę.
Tuż przed zmianą stron Ruch w końcu dopiął swego. Błąd obrony łodzian wykorzystał Zieńczuk, który wpadł z piłką w pole karne i dograł piłkę na środek bramki. Tam dopadł do niej Abbott, który wepchnął futbolówkę do siatki. Desperacko interweniujący Wyparło nie sięgnął nie czysto zagranej futbolówki i razem z nią znalazł się w bramce.
W drugiej połowie podopieczni Waldemara Fornalika kontrowali przebieg gry nie dopuszczając łodzian zbyt często przed własną bramkę. Podopieczni Michała Probierza liczyli głównie na stałe fragmenty gry. W końcówce doliczonego czasu gry Pesković pewnie obronił strzał z woleja z ok. 20 metrów Nowaka.
Michał Probierz (trener ŁKS Łódź): Wiedzieliśmy, ze przyjeżdżamy na trudny teren. Ruch to ciężki rywal, dobrze weszli w sezon. Nastawiliśmy się na sprawdzenie wszystkich graczy, którzy są w klubie. Było to dla mnie istotne, bo mecz był w telewizji i o żadnym odpuszczaniu nie mogło być mowy. Gdy się nie wykorzystuje karnego to trudno wygrać. Do Nowaka nie mam pretensji. Wielu graczy światowego formatu też nie strzelało. Szkoda straty gola po błędach w obronie. Przed nami dużo pracy i gra o utrzymanie.
Waldemar Fornalik (trener Ruchu Chorzów): Po przyjściu Michała ŁKS zaczął grać solidną piłkę. Potrafią teraz również skutecznie zaatakować. Powiedziałem moim graczom żeby nie liczyli na łatwą wygraną. Może skład ŁKS miał słabszy niż zwykle, ale charakterologicznie byli chyba nawet cięższym zespołem niż ten, który występuje w lidze. Takie to są mecze, kto strzeli gola ten wygrywa. Po wygranej w dogrywce trudy walki będzie można szybciej zregenerować.
ŁKS Łódź - Ruch Chorzów 0:1 (0:0, 0:0)*
0:1 - Abbott 105'+1'
Składy:
ŁKS Łódź: Wyparło - Stefańczyk, Łabędzki, Kita (67' Salski), Kłus, Smoliński, Pruchnik, Nowak, Papikyan (23' Pękała, 113' Kubicki), Romańczuk, Bykowski.
Ruch Chorzów: Pesković - Burliga, Grodzicki, Stawarczyk, Szyndrowski - Smektała (74' Jankowski), Malinowski (94' Straka), Lisowski (65' Grzelak), Zieńczuk, Abbott, Piech.
Żółte kartki: Nowak, Kłus, Bykowski (ŁKS) oraz Grodzicki (Ruch).
Sędzia: Tomasz Musiał (Kraków).
W 96. minucie Nowak (ŁKS) nie wykorzystał rzutu karnego (Pesković obronił).
Widzów: 5500.
*spotkanie rozegrane w Chorzowie, ŁKS gospodarzem.
Awans: Ruch Chorzów.