Nikt nie był pijany ani ślepy jak podpisywał ze mną kontrakt - rozmowa z Grzegorzem Boninem, piłkarzem Polonii Warszawa

Po ostatnich występach w barwach Polonii Warszawa na Grzegorza Bonina spłynęła fala krytyki z ust prezesa Józefa Wojciechowskiego. Na odpowiedź piłkarza nie trzeba było długo czekać. - Nikt nie był pijany ani ślepy jak podpisywał ze mną kontrakt - mówi w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl pomocnik Czarnych Koszul.

Marcin Ziach: Awans do kolejnej rundy Pucharu Polski wywalczyliście zgodnie z planem, choć nie bez kłopotów.

Grzegorz Bonin: Wiadomo, jakie są mecze ze słabszymi rywalami. Póki mają siłę, to się bronią i czują swoją szansę. Trafiliśmy ich zaraz na początku drugiej połowy i grało się łatwiej. Szybko padła druga bramka i potem już poszło z górki.

Polonia Warszawa poważnie traktuje walkę o Puchar Polski?

- Poważnie traktujemy każdy kolejny mecz. Jesteśmy zespołem skazanym na to, żeby wygrywać. Porażki nie mogą nam się przydarzać, choć wiadomo, że w każdym sporcie są one niejako wkalkulowane w codzienność. W Pucharze Polski zawsze są niespodzianki. Z tej edycji odpadły już Lechia i Korona. My awansowaliśmy i cieszymy się na kolejne mecze.

Triumf w tych rozgrywkach to najkrótsza droga do Ligi Europejskiej.

- Na pewno tak, choć ekstraklasa jest w tym sezonie znowu strasznie wyrównana. Do europejskich pucharów może być nam blisko i przez ligę i przez Puchar Polski, ale na razie do jakiegokolwiek sukcesu droga jeszcze daleka.

W Polonii jesteś nowym ogniwem. Jak oceniasz start sezonu w stołecznym klubie?

- Nie był on taki, jak go sobie wymarzyłem. Chciałem od początku stać się znaczącą postacią tej drużyny, a z tym bywało różnie. Musiałem się zaaklimatyzować, bo to co spotkałem w Warszawie to inny klimat i inne granie. W Górniku dostawałem od trenera sporo swobody na boisku. W Polonii moje zadania są trochę inne, a kiedy jeden czy drugi mecz ci się nie uda, to od razu wskakuje na twoje miejsce ktoś inny i znowu musisz walczyć i czekać na swoją szansę.

Rywalizacja o miejsce w pierwszym składzie Polonii jest większa od tej, z jaką miałeś do czynienia w Górniku?

- Tutaj nie chodzi o same wywalczenie miejsca w wyjściowej jedenastce, ale o to, żeby grać i odgrywać w tej drużynie ważną rolę. Gdybym miał grać w podstawowym składzie tylko po to, żeby się wtapiać w tłum, to tego bym nie chciał.

Pod adresem twojej gry padło ostatnio kilka ostrych słów z ust Józefa Wojciechowskiego.

- Szczerze to tego nie czytałem. Koledzy coś tam mi mówili, ale trzeba się przyzwyczaić. Wiedziałem gdzie przychodzę. Muszę robić swoje, nie zawsze będzie przecież niedziela.

Jesteś wart tych pieniędzy?

- To znaczy jakich pieniędzy?

Pieniędzy, które w Polonii zarabiasz. Bo prezes poddaje to pod wątpliwość.

- Prezes jest medialny i dużo mówi. Ja nie będę się wypowiadał na ten temat. Nikt nie był pijany ani ślepy jak podpisywał ze mną kontrakt. Ja też byłem w pełni umysłu. Poczekajmy spokojnie, na weryfikacje przyjdzie czas po sezonie.

Przed sezonem wszyscy upatrywali w Polonii drużynę, która tę ligę rozjedzie.

- Nie wiem kto tak powiedział. Wiadomo, że media najpierw atmosferę pompują, a potem wpadają ze skrajności w skrajność. Gra faktycznie nie wygląda najlepiej, ale na początku sezonu najważniejsze jest to, żeby obojętnie jak, ale robić punkty. Nam się to udaje, na razie mamy trzynaście punktów. Jesteśmy w czubie, a w poniedziałek gramy z liderem i możemy zainkasować kolejne trzy punkty.

Ostatnio trzy oczka wpadły po triumfie w derbach stolicy.

- Ta wygrana była ważna dla wszystkich w klubie, kibiców, ale też nas samych. Po porażce z Jagiellonią musieliśmy zdobyć te trzy punkty. Udało nam się i cieszymy się z tego bardzo. A punkty zdobyte w derbach zawsze smakują szczególnie.

Na mecz z Koroną jakoś szczególnie się spinacie?

- Nie, bo jesteśmy na tym etapie sezonu, że tasowania w tabeli będą co kolejkę. Przede wszystkim walczymy o trzy punkty, a co one nam dadzą zobaczymy w poniedziałek.

Komentarze (0)