Pierwszy szkoleniowiec GKS-u Bełchatów Kamil Kiereś kilka dni przed spotkaniem w Pucharze Polski zapowiadał, że do Bielska jedzie ze swoim zespołem po to, aby awansować do kolejnej fazy rozgrywek. Mówiąc to miał przed oczami meczową kadrę składającą się tylko z 15 piłkarzy, z czego kilku z nich było absolutnymi debiutantami nie mającymi jeszcze dwudziestu lat.
- Ja wiem, że będę krytykowany za tę decyzję, za wystawianie tak młodych zawodników do gry, jednak trzeba wiedzieć, że Podbeskidzie też wystawiło swoje rezerwy, z tą różnicą, że piłkarze Bielska są już doświadczeni, a ci chłopcy, którzy przyjechali ze mną na mecz to w większości szesnasto- i siedemnastolatkowie - powiedział po spotkaniu Kiereś.
Mecz od początku nie układał się pod dyktando przyjezdnych. Szybko stracony gol na początku meczu ustawił przebieg spotkania, a dwie bramki w końcówce pierwszej części gry zupełnie podcięły skrzydła gościom i stało się jasne, że GKS tego meczu nie wygra.
- W pierwszej połowie staraliśmy się utrzymywać przy piłce, ale przeciwnik nas dobrze kontrował, strzelił trzy bramki po naszych błędach. Podbeskidzie grało prostą piłkę - wybijało do przodu na szybkiego napastnika... Katastrofalne błędy i straciliśmy niepotrzebnie trzy bramki - skomentował przebieg spotkania pomocnik Torfiorzy Leszek Nowosielski.
Podobnego zdania był inny młody piłkarz GKS-u, który we wtorek wieczorem debiutował w pierwszym zespole Bełchatowa Piotr Witasik. - Nie udało nam się awansować dalej. Zaważyła na tym pierwsza połowa, w której graliśmy fatalnie. Głupie straty, zabrakło boiskowego cwaniactwa. Graliśmy dosyć młodym składem. Do przerwy chcieliśmy dociągnąć wynik 1:0 dla Podbeskidzia, ale nie udało się. Mogliśmy zagrać po prostu lepiej... - skwitował grę swojej drużyny obrońca Brunatnych.
Kibiców biało-zielono-czarnych niepokoi fakt, że piłkarze z górniczego miasta od trzech meczów nie potrafią zdobyć choćby gola, nie mówiąc o zdobywaniu punktów. Na domiar złego dla trenera GKS-u kontuzji w pucharowym starciu z beniaminkiem Ekstraklasy doznał jeden z doświadczonych zawodników Maciej Mysiak. - Nie wygląda to za wesoło. Maćka czeka raczej dłuższa przerwa. Wracając do meczu to odpowiedzialność za wynik i za decyzje biorę na siebie - zakończył coach GKS-u.