Będzie to drugie spotkanie Pasów pod wodzą Pasieki, który w miniony piątek przejął drużynę po Juriju Szatałowie. W jego debiutanckim meczu Cracovia zwyciężyła 1:0 w Zabrzu z Górnikiem, co było jej pierwszą ligową wygraną w tym sezonie.
- Mówi się, że zwycięskiego składu się nie zmienia. Obserwuję każdego ze swoich zawodników na każdym treningu. Będę chciał spośród nich wybrać nie najlepszych piłkarzy, a najlepszą "11". Od początku tygodnia w zajęciach biorą udział Łukasz Nawotczyński i Krzysztof Nykiel. Wrócił też Bruno Żołądź, który nie pracował na początku tygodniu. Z Lechem na pewno nie zagrają zawieszony Aleks Suworow i Hesdey Suart, który na wtorkowym treningu zderzył się z kolegą i ma problem z tym kolanem, co wcześniej - mówi Pasieka i dodaje: - Nie ukrywam, że cieszy mnie powrót kontuzjowanych, bo stawiam na rywalizację w drużynie, co wpływa korzystnie na zaangażowanie zawodników w trening. Po to płaci się zawodnikom, żeby trenowali i grali, a nie, żeby się leczyli.
- Lech jest faworytem ze względu na potencjał, aktualną pozycję w tabeli i indywidualności w ofensywie. Oczywiście wiemy też jakie są słabe strony Lecha, ale zostawię to wewnątrz drużyny. Atmosfera w moim zespole jest bojowa. Piłkarze bardzo solidnie pracowali w ostatnich czterech dniach i mam nadzieję, że tę atmosferę zabiorą ze sobą na sobotni mecz - przekonuje szkoleniowiec Pasów.
W rundzie wiosennej minionego sezonu krakowianie punktowali głównie przed własną publicznością. Tymczasem w bieżącym sezonie na swoim stadionie nie zdobyli jeszcze ani jednego punktu, przegrywając z Koroną Kielce, Legią Warszawa, ŁKS-em Łódź i Śląskiem Wrocław. - Było za mało inicjatywy ze strony Cracovii. Jeśli gra się u siebie, trzeba pokazać, że jest się szefem. Pracowaliśmy nad tym, żeby grać bliżej siebie, bo wtedy człowiek się tyle nie namęczy, gra się łatwiej - szuka przyczyn tego stanu rzeczy Pasieka.