Śląsk Wrocław pokonał Polonię Warszawa 4:0. - Myślę, że nie zasłużyliśmy na taką porażkę. Trochę zawaliliśmy przy stałych fragmentach gry, nie było do końca chyba koncentracji, mobilizacji. Mieliśmy kilka dogodnych sytuacji i ich nie wykorzystaliśmy. Potem Śląsk to zrobił - powiedział Łukasz Piątek.
- Najgorsze jest to, że jak ktoś zobaczy wynik, to powie, że Polonia rozgromiona, bez szans i kompletnie zdeklasowana. Wygrywa w piłce jednak ten, kto strzela bramki. Śląsk strzelił cztery, nie wiem z ilu strzałów. Za dużo ich nie oddał. My jak zawsze waliliśmy głową w mur. Wydaje mi się, że aż taka zła ta gra nie była. Mieliśmy też pecha, przede wszystkim na początku, gdzie mieliśmy dwa słupki. Potem już niestety poleciało. Nie pamiętam takiego meczu - dodał Maciej Sadlok.
Drużyna Oresta Lenczyka bramki rywalowi strzeliła oczywiście ze stałych fragmentów gry. Wszyscy wiedzą, że to zabójcza broń wicemistrzów Polski, lecz nikt nie może znaleźć na to recepty. - To, że Śląsk dobrze wykonuje stałe fragmenty, to każdy w Polsce wie. Ma do tego dobrych wykonawców, ludzi, którzy idą na zabój w polu karnym, ale to nie jest powód do tego, żebyśmy nie byli skoncentrowani i z trzech stałych fragmentów stracili bramki - zaznaczył Sadlok.
Polonia wcale jednak nie musiała przegrać tak wysoko we Wrocławiu. Zawodnicy Jacka Zielińskiego nie wykorzystali wielu dobrych okazji strzeleckich. - Zabrakło nam skuteczności. Myślę, że gdyby na początku drugiej połowy, w tych pierwszych dziesięciu minutach, padła bramka, to wtedy byłoby zupełnie inaczej. Wtedy moglibyśmy powalczyć jeszcze o korzystny wynik. Niestety tak się nie stało. Musieliśmy się otworzyć, Śląsk nas wypunktował i przegraliśmy - podkreślił Piątek.
- Musimy usiąść spokojnie, porozmawiać, przeanalizować co spowodowało taką wysoką porażkę, żeby w kolejnym meczu było już znacznie lepiej - zauważył Piątek.
Wiadomo, że po ostatniej porażce w drużynie z Warszawy znów będzie gorąco. Teraz jednak przerwa reprezentacyjna i poloniści będą mieli okazję na potrenowanie. - Musimy wypracować jakiś lepszy styl grania, może bardziej pod kątem takich przeciwników. Te emocje już ochłonęły, trzeba się po prostu podnieść, nie sztuka się załamać przy tym wszystkim. Te dwa tygodnie trzeba naprawdę mocno przepracować, innego wyjścia po prostu nie ma - zauważył Sadlok.
Obrońca Polonii często dostawał szanse od Franciszka Smudy. Ostatnio jednak nie otrzymuje powołań do kadry. - Tak akurat się wszystko składa - problemy ze zdrowiem. Na pewno jak się jedzie na kadrę, to trzeba być na 120 procent przygotowanym, tymczasem ja dopiero od niedawna trenuję, czy gram na sto procent. Czasami jeszcze odczuwam, że to nie jest do końca tak, jak ma być - podsumował piłkarz.