Wraz z przejęciem przez spółkę Centrozap większościowego pakietu akcji GKS Katowice, w śląskim klubie rozpoczęto kreślenie planów na nowy sezon. Nowy zespół budowany za duże pieniądze miał włączyć się do walki o awans do najwyższej klasy rozgrywkowej. Takie zadanie usłyszał od zarządu Dariusz Fornalak, podejmując się pracy przy Bukowej.
Letnie transfery w Katowicach nawet na największych sceptykach musiały robić wrażenie. GieKSę wzmocnili zawodnicy "z nazwiskami", jak chociażby: Jacek Kowalczyk, Piotr Piechniak, Bartłomiej Chwalibogowski czy Przemysław Pitry.
Gwiazdozbiór śląskiej drużynie drogi do piłkarskiego raju jednak nie wskazał. Mimo fenomenalnych wyników w letnich meczach kontrolnych, kiedy przyszła liga, coś się zacięło. Sezon GKS zaczął od remisu z Dolcanem Ząbki przy Bukowej. Kolejne oczko dołożył w trzeciej kolejce po meczu z Wartą Poznań. Od tego czasu katowiczanie poczęli pikować w dół i po pięciu kolejkach byli drużyną trzecią... od końca ligowej stawki, z raptem dwoma punktami na koncie.
Domowa klęska GKS w meczu z Podbeskidziem (1:6) przepełniła czarę goryczy. Pracę po niespełna dwóch miesiącach stracił Fornalak, a jego miejsce zajął Wojciech Stawowy, który przebudował zespół od nowa i w bólach uratował go przed spadkiem do drugiej ligi. Potem sam został zwolniony.
Po odejściu z Katowic Fornalak długo pozostawał bez pracy. Dopiero po dziesięciu miesiącach po 45-letniego szkoleniowca zgłosiła się znajdująca się w krytycznej sytuacji Polonia Bytom. Niebiesko-czerwoni przegrali pięć ostatnich meczów sezonu i spadli z ekstraklasy, obciążając CV aż trzech szkoleniowców (obok Fornalaka także Jurija Szatałowa i Roberta Góralczyka).
Ze wszystkich najmniejszą winę ponosił Fornalak, który po spadku zdecydował się w Bytomiu zostać i budować drużynę na nowy sezon. W piątek prowadzona przez niego Polonia podejmie przy Olimpijskiej GKS Katowice.
Czy przed meczem z katowicką drużyną ożyją demony przeszłości? - Co do GieKSy, nie będę dużo mówił. Mimo że patrzę na te sprawy z pewnej perspektywy, nie trafiają do mnie argumenty, że to co było wcześniej jest "be", a to co się w klubie działo po moim odejściu, jest "cacy" - przekonuje w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Dariusz Fornalak.
Szkoleniowiec niebiesko-czerwonych nie rozwodzi się też nad tym, jak wyglądałyby dalsze losy GKS, gdyby dane było mu popracować w Katowicach trochę dłużej. - Nie chce mi się o tym myśleć. To kiedyś było, ale już nie ma i nigdy nie będzie. Jedno jest pewne. Dwa miesiące pracy to mało. Inni pewnie powiedzą, że to za dużo. Każdy ma swoje poglądy na ten temat i ja nie chcę z tym polemizować, ani oceniać - puentuje opiekun drużyny z Olimpijskiej.