Żytko był antybohaterem Pasów w ostatnim przed przerwą reprezentacyjną spotkaniu z Lechem Poznań (0:3), ale mimo to po końcowym gwizdku (a w zasadzie dwie godziny po nim) nie bał się rozmowy z dziennikarzami i wziął winę na siebie.
- Mateusz na pewno nie zagra z Podbeskidziem. Nie dlatego, że mam coś przeciwko niemu, ale lepiej będzie, jeśli odpocznie. Mieliśmy fajną rozmowę. Zaimponowało mi to, że po meczu z Lechem stanął przed dziennikarzami, wziął na siebie odpowiedzialność. Ma charakter, nie boi się przyznać do błędu, co nie jest standardem w futbolu. Zaimponował mi tym i mam nadzieję, że w cyklu treningowym dojdzie do swojej optymalnej dyspozycji. Nie skreślam go w żaden sposób. Wręcz przeciwnie - należy mu pomóc. Myślę, że najlepszym lekarstwem jest ciężka praca, pokazanie samemu sobie, że ma się umiejętności. Nie widziałem u niego zwieszonej głowy czy lamentowania, a wręcz przeciwnie - ciężko pracował - tłumaczy opiekun Cracovii. Miejsce Żytki na środku obrony zajmie Jan Hosek albo Łukasz Nawotczyński.
Wciąż nie do dyspozycji Pasieki jest Hesdey Suart. Z powodu kontuzji kolana Holender pauzuje już od początku sierpnia. W piątek nie zagrają również na pewno Bruno Żołądź (uraz więzadeł kolana), a występ Sławomira Szeligi (kontuzja pachwiny) stoi pod znakiem zapytania. - Hesdey pali się do powrotu do treningów. To jest przedłużenie poprzedniej kontuzji i nie chcemy, żeby to znowu się pogłębiło. Dlatego wolę, żeby dzień później wszedł w trening niż godzinę wcześniej. Po to jest w klubie, żeby grał, a nie leczył się - twierdzi Pasieka.
Szkoleniowiec Cracovii życzy sobie, by jego zespół zagrał w Bielsku tak, jak zaprezentował się w jego debiucie w Krakowie w wyjazdowym meczu z Górnikiem Zabrze wygranym 1:0: - Mecz w Zabrzu pokazał, że moja drużyna swobodnie czuje się na wyjeździe i chcemy w Bielsku pokazać to samo, co w Zabrzu. Tam byliśmy "teamem", pomagaliśmy sobie na boisku, widać było, że koniecznie chcemy wygrać. Jeśli to powtórzymy, mamy szanse przywieźć do Krakowa jakąś zdobycz.
Pasieka po raz kolejny przestrzegł przed lekceważeniem Podbeskidzia: - Wszyscy zdajemy sobie sprawę z tego jak ważne jest to spotkanie, chociaż żadne z najbliższych spotkań nie będzie nieważne. Zwycięstwo w Bielsku-Białej pozwoli nam na polepszenie naszej sytuacji w tabeli. To zespół, który posiada doświadczonych jeśli chodzi o wiek, ale może mniej jeśli chodzi o doświadczenie w ekstraklasie. Ma określoną jakość, ale jest też lekko nieobliczalny - może wygrać z Legią w Warszawie i polec w Bełchatowie aż 0:6. Musimy być skoncentrowani od pierwszego gwizdka, nie pozwolić sobie na drobne błędy szczególnie w tyłach. Podbeskidzie zapłaciło frycowe i nauczyło się grać. Ja mam przed oczami cały czas mecz 1. kolejki z Jagiellonią Białystok, gdzie przegrywało 0:2 i prawie wygrało. Dużo zależy od nas, od tego, czy uda nam się narzucić nasz styl. Chodzi mi o to, żeby nikt nie pomyślał, że od beniaminka punkty nam się należą. Nie szukałem specjalnych technik motywacyjnych. Mnie jako zawodnika motywowałoby to, że jesteśmy na ostatnim miejscu i chęć jego opuszczenia. Ja wierzę w dobry trening i jeśli zawodnika ma "power", to jest to wystarczająca motywacja. Chłopcy sami też motywują się przed meczem, są skoncentrowani. Wydaje mi się, że nie potrzebujemy specjalnych sposobów.