Tercet Polonii z Górnika "błysk" zostawił w Zabrzu

Przed sezonem Grzegorz Bonin, Robert Jeż i Daniel Sikorski przenieśli się z Górnika do Polonii Warszawa. W sobotę tercet byłych graczy zabrzańskiego klubu zmierzy się z byłymi kolegami z drużyny w barwach Czarnych Koszul.

Rzadko zdarza się, żeby w jednym okienku transferowym aż trzech zawodników jednej drużyny zmieniło klub, podążając w tym samym kierunku. Tak stało się w przypadku Grzegorza Bonina, Roberta Jeża i Daniela Sikorskiego, którzy latem Zabrze zamienili na Warszawę.

W Górniku tercet był główną siłą napędową. W głównej mierze dzięki ich akcjom zabrzanie zakończyli miniony sezon na świetnej, jak na beniaminka, szóstej pozycji w ligowej tabeli. Latem nastąpiło to, co nieuniknione. Wyróżniający się zawodnicy śląskiego klubu zaczęli szukać nowych klubów.

Najłatwiejszą drogę przebył Bonin, który z końcem czerwca stał się wolnym zawodnikiem. Oferta z Polonii Warszawa była jedyną konkretną, jaką 28-letni skrzydłowy otrzymał. W Czarnych Koszulach nie błyszczy jednak tak wyraźnie, jak miało to miejsce w trójkolorowym trykocie.

- Chciałbym nie tylko grać dobrze, ale być wyróżniającą się postacią tego zespołu. Na razie mi to nie wychodzi i to mnie martwi. Wyjść na boisko, tylko po to, żebym mógł pokopać piłkę to mogę na treningu. W lidze muszę mieć "błysk" - mówi portalowi SportoweFakty.pl pomocnik stołecznej drużyny.

Słaba forma "Bońka" została zauważona przez charyzmatycznego właściciela warszawskiego klubu, Józefa Wojciechowskiego. - Panu Boninowi radziłbym wziąć się do pracy, bo na razie nie zasługuje na pieniądze, które mu płacę - mówił boss Polonii. - Nikt nie był ślepy, ani pijany jak ze mną podpisywał kontrakt. Aklimatyzacja w Warszawie przebiega jednak faktycznie trudniej, niż myślałem - przyznaje Bonin.

"Błysk" po przeprowadzce do stolicy stracił zresztą nie tylko on, ale także pozostała dwójka. Szczególne nadzieje trener Jacek Zieliński wiązał z transferem Jeża. Słowacki rozgrywający jeszcze rok temu występował z MSK Żylina w fazie grupowej Champions League. Na wiosnę błyszczał też w Górniku, gdzie w czternastu występach strzelił pięć bramek, dokładając sześć asyst. Rewelacyjną formę Słowaka docenili nie tylko fani drużyny z Roosevelta, którzy wielokrotnie oklaskiwali go na stojąco, ale też selekcjoner reprezentacji Słowacji.

Vladimir Weiss wielokrotnie obserwując grę Jeża z perspektywy trybun swoimi komentarzami wprawiał w osłupienie polskie media. - Jeż tak świetnej rundy, jak w Górniku jeszcze nie miał i pewnie mieć nie będzie - oceniał trener słowackiej kadry narodowej. Wtedy jego słowa traktowano z przymrużeniem oka. Los pokazał jednak, że Weiss miał rację.

W Polonii, podobnie jak Bonin, Jeż jest cieniem piłkarza, który zachwycał publikę w Zabrzu. W dziewięciu występach strzelił zaledwie jedną bramkę i jest ledwie cieniem Brazylijczyka Bruno Coutinho, którego powrotu do zdrowia z utęsknieniem kibice z Konwiktorskiej wyczekują.

Wyjątkiem nie jest Sikorski, który w porównaniu z tym co prezentował w Górniku zanotował spadek formy o co najmniej dwie klasy. Co prawda w barwach śląskiej drużyny formą też nie zachwycał, strzelając w sezonie sześć bramek, z czego pięć dobijając piłkę z kilku metrów do pustej bramki, ale w tym sezonie nawet ta sztuka nie udała mu się ani razu. W Polonii zresztą 24-latka wcale nie przyjęli z otwartymi ramionami. Oferta 3 mln złotych, jaka do Zabrza z Warszawy wpłynęła dotyczyła tylko Jeża. "Sikora" działacze Górnika dorzucili w pakiecie, bo piłkarz za wszelką cenę chciał z Roosevelta odejść.

- Widać po formie tych chłopaków, że swój "błysk" zostawili w Zabrzu. Każdego w jakimś stopniu jest mi szkoda, ale taka była sytuacja w klubie, że musieliśmy tych zawodników sprzedać. Brakuje Górnikowi błyskotliwych zagrań Jeża, asyst Bonina i bramek Sikorskiego, ale obecnie mamy nie słabszą drużynę od tej, w której grali oni. Mam nadzieję, że w Warszawie chłopcy to udowodnią - przekonuje Andrzej Orzeszek, dyrektor sportowy 14-krotnych mistrzów Polski.

Komentarze (0)