Widzew spotkanie musiał kończyć w dwuosobowym osłabieniu. Najpierw boisko za drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartkę opuścił Piotr Grzelczak, a następnie za czerwony kartonik z boiska wyleciał Bruno Pinheiro. O ile kartka dla Portugalczyka była zasłużona, to w sytuacji z Grzelczakiem sędzia uległ presji... trenera ŁKS-u, Michała Probierza. W 54. minucie doszło do przypadkowego zderzenia się widzewiaka z Mladenem Kascelanem, który wydarł się z bólu (?). Ełkaesiacy wiedząc, że "Grzelu" ma już na swoim koncie jeden żółty kartonik, ruszyli do niego, wdać się w przepychankę, a do tego ławka rezerwowych, na czele z Probierzem, zaczęła wywierać presję na głównym arbitrze. I swój cel osiągnęli. Jednak w tej sytuacji, sędzia Dawid Piasecki, mógł postąpić inaczej i jedynie dać upomnienie widzewiakowi, bo to nie była sytuacja na kartkę.
Dziwi jednak to, że w sytuacjach, kiedy sędzia powinien sięgać po kartkę, tego nie robił. W drugiej połowie Brazylijczyk Dudu podbiegł do Marcina Kaczmarka i bezpruderyjnie popchnął go na ziemię. Sytuacji nie widział arbiter główny, a widzewiak szybko powrócił na swoją pozycję, jak gdyby nic się nie stało. Również niewzruszony okazał się, gdy Marcin Mięciel zaczął okazywać swą radość ze zdobytej bramki. Podbiegł pod trybunę, gdzie zasiadają najzagorzalsi sympatycy Widzewa i pokazał im "elkę", symbol warszawskiej Legii. Dlaczego zatem "Miętowy" nie ujrzał kartki za prowokowanie kibiców drużyny przeciwnej, co regulują odpowiednie przepisy?